|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martus1000
Moderator
Dołączył: 07 Kwi 2007
Posty: 1103
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:50, 10 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
NIE MAM MOWY!
Gwiazda0 musisz pisać! bo robisz to genialnie!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:44, 10 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
mnie naszla wena na cos kolejnego, a PaBia blagam daj cos, bo juz prawie zwiedlam jak kwiat bez wody
|
|
Powrót do góry |
|
 |
PaBia
fan
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dzióra zwana Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:36, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Ja nie mogę ostatnio usiąść do pisania bo na razie to mi się ręce trzęsą, a wcześniej ciągle mnie ktoś gdzieś wyciąga Ale postaram się dać coś w nast. tyg.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Maluttka_:)
bywalec
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łomża Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:48, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Boskie!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
gwiazda0
fan
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju bez klamek ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:07, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
martus1000 napisał: | NIE MAM MOWY!
Gwiazda0 musisz pisać! bo robisz to genialnie! |
No dobra dobra piszę tylko dlatego że ktoś mnie o to oprosił na kolanach..
Stefan: Edyta ma rację. Bożena podaj mu te 25 miligramów Kabiolitu.
Bożena: położyć go z powrotem na salę?
Stefan: następnym razem słuchaj się mądrzejszych.
Marta: Pani Edyto, możemy porozmawiać?
Edyta: oczywiście. Przepraszam na chwilę.
Edyta wyszła.
Zosia: słuchać to mogę tylko ciebie i Kuby.
Kuba: a Edyta?
Zosia: dopiero zaczęła tu pracować, a już się rządzi.
Stefan: Edyta się nie rządzi, tylko wykonuje swoją pracę…
Zosia: ciekawa jestem jak ona ukończyła studia.
Kuba: po pierwsze, to jest Edyta a nie ona, a po drugie Edyta ukończyła studia doskonale.
Zosia: a jak jej nauka? Znając takie z takim wyglądem, to sobie to olewała.
Stefan: mylisz się. Edyta ma na swoim koncie doktorat.
Kuba: i uratowanie naszego profesora z anatomii przed zawałem. A ty co masz?
Zosia: ledwo co ukończone studia.
Kuba: no widzisz?
Zosia: ale ona nie wygląda na taką, która lubiła by się uczyć.
Kuba: Edyta jest piękna, ale to nie zmienia faktu, że była najlepszą studentką na roku.
Zosia: powiedziałeś, że Edyta jest piękna, a ja jaka jestem?
Kuba: zwyczajną blondynką.
I sobie poszedł, a Zosia popatrzyła na Stefana, który ledwo co śmiech ukrywał.
Stefan: no to cześć.
Wyszedł zostawiając oniemiałą Zosię. „pożałuje tego jak mnie nazwał. Ta Edytka zresztą też” – myślała Zosia.
Niecałe 20 minut później Edyta zaszła do pana po zawale.
Edyta: i jak się pan czuje?
Jaskoliński: jakoś tak dobrze…… dziękuje pani.
Edyta: za co?
Jaskoliński: że pani mnie uratowała. Gdyby nie pani, to……
Weszła Zosia: a co tu robisz?
Edyta: proszę pana jestem lekarzem, to raz a dwa każdy człowiek postąpił by tak samo.
Zosia: jak się pan czuje?
Jaskoliński: dobrze, dziękuje.
Kuba(który właśnie wszedł): Dzień dobry! Jak zdrówko?
Jaskoliński: dziękuje, dobrze.
Kuba: a jak serce?
Jaskoliński: jeszcze bije.
Edyta: i to jest najważniejsze.
Jaskoliński: ale z drugiej strony mogła mnie pani nie ratować.
Kuba: no chyba pan w tym momencie raczy żartować!
Jaskoliński: nie. Nie mam już dla kogo żyć. Moja żona umarłą, dzieci wyjechały i się do mnie nie odzywają.
Edyta popatrzyła, któremu tak jak jej zakręciła się łza w oku.
Edyta: proszę pana… wiem jak to jest, jak straci się najbliższe dla siebie osoby.
Jaskoliński: naprawdę?
Edyta: tak…najpierw pożegnanie z ukochanym po studiach, potem śmierć moich rodziców. Ale ja się nie załamałam, bo wierzę, że w życiu coś jeszcze mogę osiągnąć. Więc panu tak samo radzę. Niech się pan nie załamuje i idzie dalej. Do przodu.
Jaskoliński: to jest niewykonalne. Za mało czasu mi pozostało.
Edyta(siadając koło pana Jaskolińskiego): to nie jest prawda. Pan tylko tak myśli. A tak nie jest.
Pan Jaskoliński wziął rękę Edyty.
Jaskoliński: jest pani nie tylko ładna, ale i mądra.
Kuba: panie Jaskoliński. Czy pan podrywa moją…
Edyta: a czy pan doktor jest zazdrosny?
Kuba: ja…e…no…TAK!
Edyta: oj Kuba Kuba.
Zosia: my chyba lepiej już chodźmy.
Kuba: ty mnie lepiej nie denerwuj.
Edyta: Kubuś. Uspokój się.
Kuba: nie.
Edyta: tak.
Kuba: uspokoję się jak mnie złapiesz.
Edyta: nie ma mowy.
Kuba: no to idę rozwalić korytarz.
Edyta: przepraszam pana na chwilę.
Kiedy Kuba zauważył, że Edyta idzie w jego kierunku wybiegł z sali a za nim Edyta.
Kuba: i co teraz?
Edyta: biegnę się przebrać, bo ja już skończyłam dyżur!
Kuba: ale ja będę pierwszy!
Edyta: chciałbyś!
I zaczęła się „dramatyczna” walka o pierwsze miejsce. Przy lekarskim byli równocześnie.
Kuba: panie przodem.
Edyta: ale ty zrobisz wyjątek i pójdziesz pirwszy.
Stefan: co wy robicie?
Kuba: kłócimy się.
Edyta wykorzystała moment, że Stefan rozmawia z Kubą i wśliznęła się do lekarskiego.
Kuba: EJ!
Roześmiała się i weszła do szatni.
Kuba; BU!!!!!
Edyta: AAA!!!! Kuba! Ty nie masz litości czy jak?
Kuba: przepraszam no....
Edyta: ja jadę do domciu....pa
Kuba; papa
Kuba: MAMO! MAMO! MAMO! MAMO!!!!
p.Burska: Kuba co się stało?
Kuba: mamo nie uwierzysz, kto od wczoraj pracuje w szpitalu!
p.Burska: profesor Bartonicki?
Kuba: bardzo śmieszne……… EDYTA! Edyta pracuje ze mną!
p.Burska usiadła bardzo zdziwiona na krześle.
Kuba: w porządku?
p.Burska: tak tak.… chcesz obiad?
Kuba: poproszę.
p.Burska: a powiedz mi, czy u niej wszystko w porządku?
Kuba się roześmiał: taak... wiedziałem, że tak będzie. Jak chcesz, to mogę dać ci jej adres i pojedziesz jutro do niej. Ma wolne.
p.Burska: daj.
Kuba: Edyta pewno za to mnie zabije.
p.Burska: dziękuje.
Nazajutrz godzina 12.05
Edyta miała dzisiaj wolne, więc postanowiła, że przez cały dzień będzie sobie leżała i czytała książkę.
Tak właśnie było, dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi.
Edyta nałożyła szlafrok i otworzyła drzwi.
p.Burska: dzień dobry Edytko.
Edyta: o..…dzień dobry…
p.Burska: obudziłam?
Edyta: nie nie… proszę niech pani wejdzie.
p.Burska: dziękuje. Proszę. Wczoraj upiekłam twoja ulubioną szarlotkę.
Edyta: ojej....dziękuje....zapraszam dalej. Napije się pani czegoś?
p.Burska: poproszę kawy.
Edyta poszła włożyć ciasto na talerz i zrobić kawy, a mama Kuby usiadła na kanapie w salonie i zaczęła się oglądać.
p.Burska(kiedy Edyta przyniosła kawę [wcześniej przyniosła ciasto] ): widzę, że masz sporo zdjęć ze studiów....tak jak Kuba.
Edyta: tak...byłam chyba z pięć razy w sklepie po ramki.... przepraszam na chwilę, pójdę się ubrać.
p.Burska: dobrze.
Edyta ubrała się raz dwa i usiadła na fotelu, naprzeciwko pani Barbary (?)
p.Burska: a twoi rodzice nie mieli nic przeciwko temu, żebyś tu przyjechała? Najpierw Kazimierz a teraz Leśna Góra....
Edyta: moi rodzice zginęli w wypadku dwa lata temu.
p.Burska: o przepraszam...nie wiedziałam.
Edyta: nic się nie stało....
p.Burska: jest ci ciężko?
Edyta: przez pierwsze dwa miesiące było mi bardzo ciężko, ale się przyzwyczaiłam...brakuje mi taty, który mi dokuczał i mamy z którą mogłam porozmawiać zawsze o różnej porze na różny temat……
p.Burska: Edytko. Pamiętaj, że ze mną możesz porozmawiać też o różnej porze i na różny temat.
Edyta(wymuszając uśmiech): dziękuje...
Edyta nie lubiła rozmawiać o śmierci jej rodziców.
p.Burska: ojej.....ale późno się zrobiło. Przepraszam, że zajęłam ci cały dzień. Pewno miałaś inne plany.
Edyta: miałam cały dzień przeleżeć z dobrą książką w ręku....nic takiego.
p.Burska wyszła już na korytarz:
Edyta: dziękuje, że pani przyszła.
p.Burska: drobiazg……a zapomniałabym…domofon macie zepsuty.
Edyta: tak....zepsuł się przedwczoraj.
p.Burska: a tak między nami, to uważaj na Stankiewicz.
Edyta popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
p.Burska: chodzi za Kubą i myśli, że w taki sposób zwróci na siebie uwagę.....ale ona nie wiem, że Kuba przez cały myślał o tobie……no to dowidzenia.
Edyta: dowidzenia.
p.Burska pocałowała ją w policzek i poszła.
Edyta kończyła jeść ostatni kawałek szarlotki, kiedy zadzwonił jej telefon.
Kuba: jest u ciebie jeszcze mama?
Edyta: nie.......przed chwilą wyszła.
Kuba: aha.....to pa....
Edyta: papa. A Kuba!
Kuba: tak?
Edyta: dziękuje ci.
Kuba: za co?
Edyta: ty już wiesz za co……napisz mi kiedy twoja mama wróci do domu……papa
Kuba: pa.
Kuba: cześć.
Edyta: hej.…dzięki, że dałeś mój adres twojej mamie.... brakowało mi jej.
Kuba: drobiazg.
Edyta pocałowała go w policzek i poszła.
Kuba stał w miejscu jak kamień.
Bruno: a tobie co?
Cisza……......
Bruno: Kuba?!
Znowu cisza…………….
Bruno: KUBA!!!
Kuba: co?
Bruno: co ci jest?
Kuba: nie nic…… to cześć.
Edyta: Zosia jeszcze się wstrzymajmy…....
Zosia: dlaczego?
Edyta: gwałtowna zmiana leku może być bardzo niebezpieczna dla niego.
Bruno: Edyta?
Edyta: Bruno?
Bruno podszedł do Edyty i ją przytulił.
Bruno: fajnie cię widzieć po pięciu latach.
Edyta: ciebie też.
Przytulili się jeszcze raz.
Bruno: to już wiem, dlaczego Kuba jak wryty stał na korytarzu………spotkaliście się po pięciu latach……
Edyta: nie nie nie. Przedwczoraj się spotkaliśmy po pięciu latach nie dzisiaj.
Bruno: aha……
Kuba: Bruno trzymaj ręce z daleka od Edyty……
Bruno: a on jak zwykle……
Edyta i Bruno: zazdrosny!!!!!!
Kuba: nie………aj tam…… z wami tak zawsze.
I wyszedł.
Bruno: a jemu co jest?
Edyta: nie wiem, ale zaraz się dowiem…przepraszam.
Edyta: Kuba co jest z tobą?
Kuba: kto to był?
Edyta: Bruno.
Kuba: nie o niego mi chodzi……ten co odprowadzał cię rano do samochodu pod blokiem……
Edyta: co ty tam robiłeś?
Kuba: przyjechałem po ciebie.….odpowiedz mi na moje pytanie. Proszę. Tylko szczerze.
Edyta: tamten facet, to mój sąsiad, który się do mnie przystawia. Nic mnie z nim nie łączy……przyrzekam ci.
Kuba: chyba macie racje….jestem zazdrosny…
Edyta przytuliła go…..
Kuba: przepraszam.
Edyta: weź przestań.
Edyta otworzyła drzwi i zobaczyła w nich Kubę.
Edyta: a co ty tu robisz tak wcześnie?
Kuba: pomyślałem, że ci pomogę…
Edyta: wejdź.
Edyta: Kuba nie machaj tym nożem,
Kuba: no co? Jestem Kubba.
Edyta: a nie Zorro?
Kuba: e tam...Zorro był mięczakiem...za to ja jestem bohaterem!
Edyta śmiesznie pokręciła głową i wyciągnęła z szafki herbatniki i orzechy, a z lodówki wyciągnęła czekoladę w płynie.
Kuba: będziesz robić ciasteczka?
Edyta: yhm...pokroisz mi orzechy?
Kuba: z przyjemnością
Edyta: ale ty krój a nie wyjadasz mi.
Kuba: oj tam… proszę. Pokrojone.
Edyta: dziękuje.
Kuba: masz wino?
Edyta zajęta układaniem orzechów na herbatniku, pokiwała głową, że nie…….
Przepraszam, ale więcej nie dam rady napisać...wiadomo czemu
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Madeline
fan
Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WhiTe rOOm Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:02, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
noo to ciąg dalszy poprosze.Fajne
Ja jako,że miałam całą noc na pisanie to "nabazgrałam" kolejną 2 część, którą mam nadzieje przeczytacie w przerwach między wysyłaniem smsów na Olge [sms o treści 2 pod nr 7390]
Stara miłość nie rdzewieje
Part 2
Edyta obudziła się o 3 rano i nie mogła zasnąć. Rozejrzała się po pokoju. Zobaczyła porozrzucane po podłodze ubrania. Spojrzała na Kubę, który spał jak dziecko. Uśmiechnęła się do siebie. Czuła się szczęśliwa, w końcu miała obok siebie mężczyznę, którego tak bardzo kochała. Mimo wszystko była pełna obaw. Czy on nie wróci do Zosi ? Czy ta noc była dla niego tak samo ważna jak dla niej ,czy może zrobił to, żeby zapomnieć o żonie ? Zbyt dużo łączyło go z Zosią. Dom, dzieci... a ona? Ona była „tylko” kobietą, która zawsze na niego czekała i go kochała...
Kuba przekręcił się na bok, poczuł, że Edyty nie ma obok niego i obudził się. Ona stała oparta o ścianę. Wpatrzona w okno wyglądała na zamyśloną i nieobecną. Podszedł do niej i przytulił ją.
Edyta: Nie śpisz już?
Kuba: Jak mógłbym spać, gdy ciebie nie ma obok?
Odpowiedziała mu uśmiechem i ponownie wtuliła się w jego ramiona. Bicie jego serca...tak bardzo chciała, żeby biło już tylko dla niej...
Kuba: Coś się stało? Jesteś przygnębiona
Edyta: Nic, ale ... Kuba ja...ja boje się, że znowu cię stracę, że odejdziesz do niej, że zostawisz mnie.
Z trudem powstrzymała się od łez.
Kuba: Zrozumiałem jak wiele straciłem, jak ciebie bardzo zraniłem i...jak raniłem sam siebie będąc z Zosią. Uwierz mi, nie zostawię cię i nie pozwolę by ktokolwiek nas już rozdzielił.
Pocałował ją, po czym wrócili do łóżka. Tym razem Edyta zasnęła spokojnie w ramionach Kuby...
O 9 obudził ich telefon .
Treter: Kuba ? Gdzie ty się do cholery podziewasz?!
Kuba : O cholera...zaraz będę na miejscu. Przepraszam sprawy rodzinne. Już jadę.
Edyta: To z pracy?
Kuba: Zapomniałem o dyżurze ... cholera jasna musze tam zaraz być.
Ubierał się w pośpiechu, a ona śmiała się z niego .
Kuba: Z czego się śmiejesz? I gdzie jest moja koszula?
Edyta: Koszula....w salonie chyba.
Pobiegł do salonu ubrał się i wrócił by się z nią pożegnać.
Kuba: Zadzwonię potem i się umówimy.
Edyta: Będę czekać.
Krzyknęła, ale on już nie usłyszał, bo wybiegł z domu. Po chwili ktoś nerwowo pukał do drzwi.
Edyta: Już ! Moment idę !
Otworzyła i zobaczyła zadyszanego Kubę.
Kuba: Mówiłem ci już, że cię kocham?
Pocałował ją i pobiegł z powrotem do samochodu. Edyta stała oparta o drzwi i patrzyła w oddalający się punkcik, jakim był samochód Kuby. Usłyszała, że telefon dzwoni i wróciła do środka.
Wjeżdżając na teren szpitala Kuba o mało co nie potrącił starszej pani. „Sam sobie pacjentów załatwiam” –pomyślał. Zaparkował na pierwszym wolnym miejscu i wbiegł do szpitala. Minął Lene i Witka, którym rzucił krótkie „cześć”.
Lena: A temu co?
Witek: Nie mam pojęcia...
Kuba biegł przez korytarz mijając kolejnych kolegów i pacjentów, gdy ponownie na kogoś wpadł. Niestety tym razem to nie była Edyta.
Treter: Dobrze, że się w końcu zjawiłeś. Rozumiem ten pośpiech, ale uważaj bo zabijesz kogoś.
Kuba: eeee... przepraszam, nie zauważyłem!
Treter: Dobrze już, przygotuj się, mamy zaraz operacje.
Kuba: Jasne
W czasie, gdy Kuba po raz kolejny ratował komuś życie i użerał się z Orlicką, Edyta korzystając z okazji, że ma wolny dzień pojechała na zakupy. W centrum handlowym spędziła pół dnia, kupując oczywiście nie to po co przyjechała. Gdy już miała wychodzić, przechodząc obok wystawy zauważyła piękną czerwoną sukienkę. Weszła do środka.
Edyta: Dzień dobry, czy...mogłabym przymierzyć tą czerwoną sukienkę z wystawy?
Sprzedawczyni: Tak, oczywiście, proszę za mną.
Sukienka leżała na niej doskonale, ale odkryte plecy sprawiały, że czuła się trochę nieswojo. Wyszła na chwilę z przymierzalni, aby poprosić o inny krój, ale nie mogła znaleźć sprzedawczyni. Trzy metry od niej stał wysoki, przystojny brunet, który zmierzył ją wzrokiem. Edyta udawała początkowo, że go nie widzi, ale później „odwzajemniła” to spojrzenie.
Mężczyzna: Pani pozwoli... musze przyznać, że wygląda pani w tej sukience zjawiskowo.
Edyta zmieszana, nic nie odpowiedziała, jedynie się uśmiechnęła.
Mężczyzna: Pani mąż musi być ogromnym szczęściarzem, mając u swego boku taką kobietę...
Edyta nie zdarzyła odpowiedzieć, bo ktoś jej przerwał.” Ona nie ma męża! No chyba, że licząc cudzego ! „ Edyta od razu poznała ten głos, odwróciła się i zobaczyła Zosie,zdziwiła się, bo myślała,że ta wyjechała.
Zosia: Lubisz odbijać innym mężczyzn??!
Edyta: Zosia...to nie tak! Ja ci wszystko wytłumaczę. Kuba i ja ..
Zosia: Ty mi nic nie musisz tłumaczyć ! Wiem, że jesteście kochankami i Kuba od dawna mnie zdradza! Przez ciebie nie chciał wyjechać !
Edyta: Nie ..to jakieś nieporozumienie. To nie ja namawiałam go do tego,żeby został.
Mężczyzna obserwował kłótnie dwóch kobiet, kibicując przy tym nieznanej kobiecie w czerwieni. Widząc, że ta nie za bardzo sobie radzi, wskazał jej lustro. Edyta spojrzała na lustro, następnie na mężczyznę i ponownie na lustro... I wtedy zrozumiała, że nie powinna tłumaczyć się Zosi. Ona nie rozbiła ich małżeństwa. Zbliżyła się do Kuby dopiero po tym jak już się ono rozpadło. Wzięła głęboki oddech i powiedziała :
Edyta: Myśl co chcesz.
Miała już wrócić do przymierzalni, aby się przebrać, kiedy jeszcze raz spojrzała w lustro i przyznała się sama przed sobą, że wygląda nieziemsko i bardzo seksownie. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Mogła przysiąc, że na twarzy nieznajomego mężczyzny również. Wchodząc do przymierzalni dodała:
Edyta : Mam do ciebie małą prośbę...gdyby jakieś rzeczy Kuby zostały w jego DAWNYM mieszkaniu, to możesz je odesłać pod mój adres.
Weszła do przymierzalni i była z siebie dumna. Pierwszy raz nie przepraszała, nie tłumaczyła się, tylko zawalczyła o swoje. Żałowała tylko, że nie mogła zobaczyć miny Zosi stojącej na środku sklepu i kipiącej z zazdrości.
Edyta po powrocie do domu zabrała się za kolacje. W jadalni do tej pory dominowały pastelowe kolory, jednak teraz panowała czerwień. Czerwone świece, kwiaty, serwetki i najważniejsze- Edyta w nowej czerwonej sukience. Samotnie czekając przy nakrytym stole, myślała o ukochanym. . . Zbliżała się 21 i Kuba powinien już być w domu. Postanowiła, że do niego zadzwoni, jednak nie odbierał.
To co działo się w tym samym czasie w szpitalu można było określić krótko-piekło. Przywieziono ofiary z wypadku samochodowego, który miał miejsce niedaleko szpitala. Każdy miał ręce pełne roboty, dlatego też Kuba mimo skończonego dyżuru został w szpitalu. Dopiero po dwóch godzinach, sytuacja się ustabilizowała.
Kuba: Siostro, gdzie wyniki pacjenta spod 3?
Siostra: Będą za pół godziny.
Kuba: Proszę się pośpieszyć, on nie może długo czekać.
Kuba miał zdecydowanie dość. Mając chwile wolnego poszedł do pokoju lekarskiego chwilkę odpocząć. Nie zauważył nawet dziesięciu nieodebranych połączeń od Edyty w telefonie. Położył się na kanapie i zasnął. Chwilę później do pokoju weszła Zosia, zauważyła śpiącego Kubę i żałowała, że nie jest już z nią...nawet przez chwilę poczuła się winna tej całej sytuacji ,ale przypomniała sobie o spotkaniu z Edytą. Postanowiła zawalczyć o swojego męża.
Głos z korytarza: Zosiu! Zosiu!
Zosia wyszła z pokoju, ale nikogo nie zauważyła. Szła korytarzem, aż do wejścia i zdziwiła się, że nikogo nie spotkała, w końcu kilka godzin temu było tu piekło. Nagle zauważyła znajomy samochód, który właśnie parkował pod szpitalem. Kierowcę poznała od razu-Edyta. Przypływ nienawiści jaki poczuła patrząc na Edytę, sprawił, że wpadła na pewien pomysł. Pobiegła do pokoju lekarskiego. Kuba nadal spał. Zosia rozpięła kilka guzików, przy dekolcie, potargała włosy, umalowała usta i porozrzucała na ziemi papiery. Położyła się obok Kuby, który spał nieświadomy tego, co się dzieje. Zosia pocałowała go w policzek, zostawiając czerwony ślad szminki. Leżała obok niego czekając...
Edyta wbiegła do szpitala, ubrana w czerwoną sukienkę. Tak bardzo martwiła się o Kubę, że postanowiła jak najszybciej go odszukać i nie przebierała się. Podobnie jak Zosia kilka minut temu, nie spotkała nikogo na korytarzu. Szła w kierunku pokoju lekarskiego. Weszła do środka i...zamarła. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Kuba zabawił się nią, po czym wrócił do żony, nie odbierał telefonów bo był z nią...Była bliska wybuchnięcia, jednak ciągle się powstrzymywała. Patrzyła na leżącą Zosie obok Kuby. Łzy spływały po jej twarzy...
Po chwili obudziła się Zosia
Zosia: Edyta? Co ty tutaj robisz?
W tym momencie przebudził się Kuba. Spojrzał na Zosie, która leżała obok niego, następnie na zapłakaną Edytę. Nie rozumiał co się dzieje
Kuba: Edyta co się dzieje?? Zośka co ty tu robisz??
Edyta nie odpowiedziała. Była wściekła, najchętniej rzuciłaby się na niego i wydrapała mu oczy. Jaka ona była naiwna...ślepa, wierzyła mu! Wybiegła ze szpitala. Kuba pobiegł za nią.
Kuba: Edyta! To nie tak !! Poczekaj! Edyta!!!
Ale ona już go nie słuchała....myślami była gdzie indziej. Przypomniała sobie ostatnią noc, jego pocałunki i widok jaki zobaczyła po wejściu do pokoju lekarskiego, który powodował niemalże efekty wymiotne. Wsiadła do samochodu i odjechała. Kuba stał przed wejściem nie dowierzając. Wrócił do pokoju lekarskiego. Zastał Zosie popijającą kawę.
Kuba: CO TY SOBIE DO CHOLERY WYOBRAŻASZ!
Jego oczy aż iskrzyły nienawiścią.
Zosia: Kubuś...zrozum. Nie będziesz mój ...to nie będziesz też jej.
Kuba chwycił kluczyki do samochodu i komórkę, i wrócił na parking. Postanowił „dogonić” Edyte. Pojechał do jej mieszkania, ale nikogo nie zastał. Nie było też jej samochodu. Jeździł po całym mieście, szukając jej bezskutecznie. Zaparkował i wysiadł z samochodu, przy jej ulubionym parku. Przebiegł go kilka razy, ale jej nie znalazł. Nagle zaczął padać deszcz. Zimne krople spływały po jego twarzy, ale nie były to jedynie krople deszczu...to były łzy.
Edyta była już poza miastem. Jechała przed siebie. Jak najdalej od niego...
Ostatnio zmieniony przez Madeline dnia Nie 14:10, 11 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
gwiazda0
fan
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju bez klamek ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:45, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
pięknie kiedy CD ??
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Madeline
fan
Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WhiTe rOOm Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:48, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
może jakoś w tygodniu ... zalezy od weny poki co jest wazniejsza sprawa -smsy wysyłane na Olge.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mada
Gość
|
Wysłany: Nie 18:53, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Suuuper. Czekam na CD
Piszcie dziewczynki, piszcie
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:44, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
na mobilizacje Pauliny,
"Magda" Przepraszam, ale nie mialm koncepcji na imie dla bohaterki, a osoby o tym imieniu sa mi bardzo bliskie....
-Cześć!
-Siema, to co idziemy?
-Tak.
Dwie nastolatki ruszyły w stronę pobliskiego zalewu. Była 19. Słońce chylił się ku zachodowi.
-Jak tu pięknie... – rozmarzyła się pierwsza z nich- Zdecydowanie lepiej niż tam...
-A starzy co na to? - druga
- Chyba kpisz, przecież ich nie ma...- znów pierwsza
-Ej co to za hałas?!- druga
-A....- pierwsza, po czym upadła na ziemię
Jej koleżankę ktoś szarpnął i wciągnął w krzaki.
Tym czasem w domu jednej z nich.
-Gdzie ta dziewczyna? – babcia
-Uspokój się, pewnie siedzi u którejś z koleżanek. – jej mąż
-Nie, coś się na pewno stało złego.
-Kobieto przesadzasz. Chodź spać. Wróci rano.
Nad sztucznym zbiornikiem druga z dziewczyn została okradziona i pobita. Nieprzytomna i zakrwawiona leżała w krzakach kilka metrów dalej od swojej przyjaciółki. Ta po ogłuszeniu doszła do siebie – jako tako – ruszyła w stronę domu, który mieścił się kilka przecznic dalej. Wydawało się jej, że zna wszystkich mieszkańców pobliskich domów. „W tym domu na początku tej drogi mieszka pani Róża, która ma bzika na punkcie kwiatów, a w tym pierwszym od zalewu jakaś nowa. Nie dawno się wprowadziła. Brunetka. Samotna. Kim ona jest??” przeleciało jej przez głowę po kolejnym potknięciu. Za kolejnym potknięciem znalazła przyjaciółkę:
-Kate, świrusie!! Obudź się! – brak reakcji
Potrząsnęła nią, nic.
-Gdzie jest jej telefon? – przekopując jej kieszenie, nie znalazła go – co robić?
Było już zupełnie ciemno. Magda trochę osłabiona po oberwaniu w głowę ruszyła w stronę pobliskiego domu. Wydawało się jej, że po drodze była budka telefoniczna. Była, ale bez słuchawki i cyferblatu. Ruszyła dalej, głowa ją coraz bardziej bolała. Do pierwszego domu szła ponad 30 min, a normalnie dochodzi się tam w 5. W ogrodzie była kobieta, zbliżała się do w strone bramki, tak jakby się gdzieś wybierała. Zauważyła dziewczynę, która resztką sił nacisnęła guzik domofonu.
-Tak. Co się stało? – owa kobieta
-Kaśka, Kate, tam – pokazała w stronę jeziora
-Dobrze, a z tobą co?
-Nic – coraz słabszy głosem – Kaśka – wypowiedziawszy te słowa zemdlała
Właścicielka tego domu zdążyła złapać dziewczynę, żeby nie uderzyła głową o beton. Położyła ją na chodniku, poklepała po policzkach.
-Hej, obudź się
-Auć, moja głowa - po kilku sekundach zaczęła się podnosić
-Leż. Zaraz będzie karetka.
-Kasia, Kate tam została, jezioro. – znów zaczęła tracić przytomność
-Nie zasypiaj. Nie śpij.
W tym momencie nadjechała erka.
-Co jest? – wysiadająca, młoda kobieta
-Podejrzewam wstrząs mózgu.
-Co się stało? – zakładając kołnierz i wsadzając znów nie przytomną dziewczynę do karetki
-Nie mam pojęcia, przyszła znad zalewu. Jadę tam, bo cały czas coś powtarzała o drugiej dziewczynie Kasi.
-Dobra, to widzimy się w szpitalu.
Właścicielka domu pojechała nad zalew. Było już całkowicie ciemno. Kobieta wraz z latarką zaczęła przeczesywać teren. Po kilku minutach znalazła nieprzytomną, całą zakrwawioną dziewczynkę. Jej odzież była poszarpaną. Wybawczyni wezwała karetkę i policję. Ta pierwsza zabrała ją do tego samego szpitala co jej przyjaciółkę.
Następnego dnia rano Magda zaczęła dochodzić do siebie. Zobaczyła nad sobą kobietę z ogrodu, była w lekarskim kitlu.
-Cześć, nastraszyłaś mnie wczoraj wieczorem.
-Kaśka – znów chciała się podnosić, jednak znów ta lekarka jej nie pozwoliła
-Musisz jeszcze trochę poleżeć. Jak się nazywasz, musimy zadzwonić do twoich rodziców.
-Magda.
-A dalej? I jakiś adres?
-Nie ma po co. Co z Kaśką?
-Jest w sali obok. To chociaż do jakiej szkoły chodzisz?
-Podstawówka, ale...
-A która klasa?
-Końcówka szóstej, ale niech pani tam nie dzwoni...
-Dlaczego? – ze zdziwieniem
-Bo tam, bo tam – urwała nie wiedząc co powiedzieć
Lekarka usiadła na skraju jej łóżka. Otarła łzy i czekała aż dziewczyna coś powie.
-A dziękuję za wczoraj. To pani poszła po Kaśkę?
-Nie ma za co. Tak. Wiesz policja tu jest i chcieli by z tobą porozmawiać o tym co się stało.
-Nie! – ostro zaoponowała
Edyta wyszła od niej z sali. Na korytarzu z kimś chwilę rozmawiała.
Była 10:00. W domu dziadkowie byli przerażeni zniknięciem wnuczki. Nie wróciła na noc, nie odbiera telefonu.
-Dzwonię na policję – babcia
-A obdzwoniłaś jej koleżanki?
-Tak. U żadnej jej nie ma.
-A Kaśka?
-Nie ma jej w domu. Przynajmniej tak twierdzi jej młodsza siostra, ale wiesz jaka to jest rodzina. A komórki, którą nasza Madzia jej podarowała bo jak pamiętasz dostała nową też nie odbiera.
Wybrała 997, ale w tym momencie uświadomiła sobie, że ich sąsiadka Anna Pal jest policjantką, najpierw trzeba do niej iść prosić o pomoc.
-Zdzichu – zawołała męża
-Tak?
- Idź do tej naszej sąsiadki. Ona pracuje w policji. Może nam pomoże.
Poszedł do sąsiadki. Był u niej gość. Mężczyzna – wysoki, wysportowany. Z lekka nerwicą czekał na nią w samochodzie.
-Panie Zdziszku co się stało, że pan tu czeka?
-Magda, Magda zniknęła. Pomoże nam Pani?
-Oczywiście. Chodźmy do was. Rafał – zastukała mu w szybę – mamy zajęcie.
-Tak? – wysiadłszy z auta
-To jest mój sąsiad, ich wnuczka zniknęła.
W domu starszych państwa. Babcia siedziała przy stole cała zapłakana.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
gwiazda0
fan
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju bez klamek ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:45, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
pięknie cudnie prześlicznie ;*
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Madeline
fan
Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WhiTe rOOm Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:51, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
super, czekam na ciąg dalszy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:29, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
hehe, dzieki, do dzis mialm wene, moze jeszcze wroci, bo juz mialm niecny plan na cale opowiadanie, a tu klapa, bo nie wiem jak z jednej sytuacjiw wybrnac... ale kolejny moze jutro??
Edit
-Pani Jasiu, wszystko będzie dobrze – uspokając kobietę
-A sprawdzili państwo u jej koleżanek, w szkole? – Rafał
-Tak, ale jej nigdzie nie ma. - dziadek
-A szpital?
-Nie dzwoniliśmy tam, ale przecież jakby coś się stało i tam trafiła to by dzwonili – dziadek
-A mogę zobaczyć jej pokój? – Ania
-Tak, proszę tędy.
Był to wtorek. Tego dnia dziewczyny miały tylko osiem lekcji. Z czego trzy z wychowawcą. Klasa była mała 28 osób. Podczas godziny wychowawczej do sali weszła dyrektorka. Średniego wzrostu, krótko obcięta blondynka, koło 40.
-Pani Moniko, jest Magdalena Drzazga i Katarzyna Łaniewska?
-Nie, a coś się stało?
-Tak. Dzwoniono ze szpitala. Wczoraj ktoś na nie napadła.
-Coś się im stało?
W czasie tej rozmowy przez klasę przebiegł szmer zdziwienia i przerażenia. Natomiast klasowa szajka rozbójników miała wyraźną satysfakcję na twarzy.
-Magda jest poturbowana, natomiast Kasia ma obrażenia wewnętrzne.
-Uspokójcie się! – do klasy – A co z rodzicami i dziadkami, wiedzą już?
-Dziadkowie Magdy dzwonili zaraz po 8, ale wtedy nic nie wiedziałam. A u Kasi, pani wie jaka tam jest sytuacja.
-Tak, tak wiem.
Komisarz Ania rozglądała się po pokoju dziewczyny. Nic szczególnego nie przykuło jej uwagi. Wychodząc zauważyła plecak, przejrzała go. Znalazła legitymację. Już wiedziała, że nie zawiadomiono by jej dziadków. Wybrała numer do kolegi:
-Słuchaj sprawdź mi czy wczoraj w nocy nie przywieziono nikogo do szpitala z wypadku. Dziewczyna nazywa się Magdalena Drzazga. No dobra czekam.
Wróciła do pokoju gościnnego. Starsi państwo rozmawiali z Rafałem.
-A i jakbyście państwo mieli jakieś jej zdjęcie.
-Tak, tak, już daję. – babcia
-Jak będziemy coś wiedzieć damy znać.
W szkole.
-Te Andżela – jedna z osób z owej szajki – to co się przytrafiło, to jest to?
-Jak najbardziej- Andżela – mam nadzieję, że to da im do myślenia, że z nami się nie zadziera.
Następnego dnia w szpitalu.
-Marta – Edyta do pielęgniarki – zawiadomiłaś szkołę?
-Tak, dyrektorka ma powiadmić rodzinę.
-Dzień dobry, posterunkowy Czereśniak, mam przesłuchać – spojrzał w policyjny notatnik – Magdalenę Drzazgę i Katarzynę Łaniewską.
-Był pan wczoraj, nie zgodziłam się, dziś jeszcze nie było obchodu – podniesionym, zdenerwowanym głosem Edyta
-Ale ja muszę!
-Nic pan nie musi. Albo poczeka pan do obchodu, albo dzwonimy po pana przełożonych – prawie krzycząc
-Dzień dobry, komisarz Pal, ja w sprawie wypadku Magdy i Kasi.
-Witam, Edyta Kuszyńska – podała jej rękę
-Mogę z którąś z nich porozmawiać?
-W zasadzie z obydwoma, ale Kasia jest w gorszym stanie.
W domu dziadków babcia dzwoni do rodziców dziewczyny:
-Baśka, ale ona uciekła! Nie ma jej, nasza sąsiadka, pani Ania nam pomaga.
-Mamo, my nie damy rady przyjechać. Dopiero za miesiąc na urlop. A na stałe nie wiem jeszcze.
-Pa córeczko.
Opadła na fotel.
-Uspokój się, nic z tym nie zrobisz. - dziadek
-Ale czemu ona nie dzwoni?
-Pewnie jeszcze nic nie wiedzą.
W szpitalu.
-Co pani tu robi?
-Chciałam porozmawiać, o wczorajszym wieczorze.
-Nie – ostro i zaczęła płakać
-Dziadki się o ciebie zamartwiają, Odchodzą od zmysłów, że coś sobie zrobiłaś. Co ja mam im powiedzieć?
-Ja nie chciałam. To nie tak miało być, ale ktoś na nas napadł.
-To wiem, ale z czym tak nie miało być?
-Z dziadkami, bo to nie o nich chodzi.
-A o kogo?
Nie odpowiedziała. Płakała. Było jej głupio. Ania czuła, że coś gryzie dziewczynę. Wiedziała, że dziewczynie brakuje matki. Zdawała sobie sprawę, że w tym wieku jest bardzo potrzebna. Magda od trzech lat była wychowanką dziadków.
-Pani Aniu... – wyrwała ją z zamyśleń
-Tak?
-Co z dziadkami? Powiedziała im już pani? – cały czas mając łzy w oczach
-Nie płacz już. Nie dzwoniłam jeszcze do nich. Masz – podała jej swoją komórkę – zadzwoń do nich.
-Boję się. Będą źli.
-Przede wszystkim wytrzyj nos i zadzwoń. Będą szczęśliwi, że jesteś cała.
Ania poczekała, aż nastolatka zakończy rozmowę z dziadkami. Jej nastrój się zmienił, ale musiała się od nich czegoś dowiedzieć, bo byłą bardziej przygnębiona.
-A myślałam, że przyjedzie – wypowiedziała tą myśl na głos.
-Przyjdę później. Pogadamy jeszcze.
-Mhy.
Poszła do Kasi, od niej nie dowiedziała się nic więcej. Jedynie dziewczyna stwierdziła:
-To chyba był ktoś od Andżeli. Ona ich chyba na nas nasłała. Bo ona...Ona...Ona nas nie znosi i z wzajemnością.
Wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Dziewczyny wróciły do szkoły. Andżeli nic nie zrobiono, bo oprócz Magdy i Kasi nikt inny nie odważył się podjąć próby walki z „królową” szkoły.
Był 26 maja. Magda dzwoniła do matki, ucieszyła się:
-Mamo kiedy wracacie?
-Na urlop przyjedziemy w przyszłym tygodniu.
-A na stałe?
-Jeszcze nie wiem.
Rozpłakała się. Ze łzami w oczach wybiegła z domu. Pobiegła nad zalew. Usiadła na kamieniu. Twarz ukryła w rękach. Szlochała. Jedną ręką przetarła twarz. Znalazła małe kamyczki, zaczęła puszczać kaczki, nadal szlochając.
Minęło już kilka dobrych godzin od jej zniknięcia. Ściemniło się. Dziadkowie znów odchodzili od zmysłów. Dziadek właśnie wyszedł na spacer z psem gdy natknął się na Anię.
-Jest Magda?
-Znowu zniknęła. Nie ma jej od kilku dobrych godzin. Nie mam pojęcia gdzie jest ta dziewczyna.
-Ja chyba wiem gdzie jest. Niech pan wróci do domu. Powinnyśmy być do godziny.
-Dziękuję.
Ania uśmiechnęła się. Wróciła do domu po latarkę. Wiedziała gdzie szukać nastolatki.
Ostatnio zmieniony przez andzia dnia Pon 8:39, 19 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
PaBia
fan
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dzióra zwana Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:54, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Ja mam neistety przykre wieści: Muszę zawiesić opowiadanie Nie mam czasu pisać, a już tym bardziej przepisywać. Wznowienie po 23 czerwca
|
|
Powrót do góry |
|
 |
gwiazda0
fan
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju bez klamek ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:29, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Andzia suuuuperowsko
PaBia.....szkoda ale mam nadzieje,że po 23 dasz coś chociaż ;inijkę tekstu
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|