Forum Olga Bończyk Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Radosna twórczość
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 21, 22, 23  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KOSZ
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:07, 30 Sty 2008    Temat postu:

Hm, trochę mnie w tym, cedeku wyobraźnia poniosła ale wyszło mi nienajgorzej, z resztą oceńcie same Jezyk :
Ocknęłam się na izbie przyjęć. W pierwszej chwili wydało mi się, że to co się działo to był tylko jakiś senny omam. Ale niestety to była rzeczywistość.
- Witamy z powrotem.- nade mną stał jakiś lekarz o dość przyjemnym wyrazie twarzy. Oglądał mi rękę. Po chwili dostrzegłam też tą lekarkę z karetki. Czuje się jakoś dziwnie. Mam ochotę krzyczeć i płakać, ale nie mam siły się nawet ruszyć.
- Złamana- też mi coś...
- Wiedziałam!- hm, rzadko zdarza mi się głośno myśleć.
Lekarz uśmiechnął się, ta lekarka też. W pewnym sensie ja też. Chciało mi się śmiać z siebie. Zmoknięta kura ze złamaną ręką...Bardzo zabawne!
- Trzeba będzie to unieruchomić. Założymy ci gips.
- To też wiedziałam.- teraz to już naprawdę się zaśmiałam. Nie muszę dodawać że pozostałe obecne, wyżej wymienione osoby też.
- Widzę, że już się lepiej czujesz- stwierdzenie ze strony lekarki
- Mhm, lepiej niż pewnie wyglądam...
- Ee, nie jest najgorzej. A jak ty się właściwie nazywasz? Musimy powiadomić twoich rodziców.
Nie lubię swojego nazwiska, więc żeby oszczędzić sobie zbędnych słówek, wyciągnęłam legitymację (o której sobie przypomniałam dopiero teraz- niedawno jechałam autobusem) i podałam jej. Trochę ucierpiała, ale literki były widoczne.
- Mhm. A jakiś numer kontaktowy do rodziców?
- Nie znam, ale mam telefon przy sobie.
Sięgnęłam do kieszeni mojej zmieniającej kolor bluzy (swoją drogą trochę wyschła i przejaśniała) i zamarłam. Święta Paulino! Zgubiłam telefon. Przypomniałam sobie jak tych trzech zaczęło się ze mną szarpać. Jeden z nich złapał mnie tak, że swobodnie mógł mi włożyć rękę do kieszeni...
No teraz to już koniec! Starsi mnie zabiją!!!
- Co się stało?
- Ukradli mi komórkę!
Łzy mi same poleciały z oczu.
- Spokojnie, nie przejmuj się tym teraz. Pomyśl, może pamiętasz jakiś numer.
- No...właściwie chyba tak. Ale tylko domowy, do babci. Boże, jak się dowie, że jestem w szpitalu to chyba zawału dostanie!
- Cóż innego wyjścia nie mamy, podaj ten numer.
Podałam, chociaż w głębi duszy czułam, że to nie jest najlepszy pomysł. Lepiej, żeby pierwsi dowiedzieli się starsi. Babcia jest tak znerwicowana, że boje się myśleć nawet co się stanie...
Kilkanaście minut później leżałam na sali totalnie skołowana, moja prawa ręką tkwiła w gipsie, i miałam już wszystkiego kompletnie dość! Przed chwilą był tu mój starszy...Sam...Mamie podobno się zrobiło słabo...Mam nadzieję, że nic jej nie jest...
Ta lekarka (tak jakoś na K nazwisko, nie zapamiętałam) poinformowała mnie, że nie jest ze mną aż tak źle, chociaż długo nie odzyskiwałam przytomności i jak mi zrobią jakieś tam badania, to mnie wypuszczą do domu. Przynajmniej tyle zrozumiałam z jej wypowiedzi. Boje się, co będzie jak przyjadą rodzice. Mogę przetrwać napad, złamaną rękę i resztę, ale to jest zdecydowanie i definitywnie z tego wszystkiego najgorsze. Cały czas pada. No klimacik idealny. Tylko się domyślać, co mnie czeka...A więc, żeby jeszcze bardziej zepsuć sobie nastrój, będę się domyślać: na pewno nie dostanę nowej komy, na bank będzie awantura (nie koniecznie w szpitalu, raczej będą się kłócić w domu), i na siedemdziesiąt jeden procent dostanę jakiś szlaban. No to teraz mam kompletnie zepsuty nastrój. I nie mam się czym zająć. No to jeszcze bardziej uprzykrzę sobie żywot. Wyobrażam sobie chwilę jak oni wchodzą do mnie do sali. Mama na setkę będzie zapłakana i zła, ojciec wściekły, babcia pewnie te się zjawi...Fatalnie...Nie dość, że robię awanturę, to jeszcze uciekam przez okno, a na deser napadają na mnie i kradną mi telefon. Trochę jak w jakimś tasiemcu- jak nieszczęścia to taśmowo wszystkie jakie można wcisnąć do scenariusza naraz.
Moje rozmyślania zostały przerwane bo właśnie weszła ta lekarka (przypomniało mi się- Kuszyńska!). Może i to dobrze, bo jak by to potrwało jeszcze kilka minut wprowadziłabym się w stan załamania nerwowego!
- I jak się czujesz?
- Fizycznie czy psychicznie?
- Jedno i drugie.- uśmiechnęła się do mnie
- Psychicznie- beznadzieja, fizycznie- nie najgorzej.
- Rozumiem. Za około dwadzieścia minut będą tu twoi rodzice.
Załamka...
- No to mnie pani dobiła.
- Czemu?
Zamilkłam na chwilę, żeby zebrać myśli. Jak to powiedzieć?
- No bo ja się z nimi ostro pokłóciłam zanim...uciekłam. I jeszcze ten napad i komórka i to że jestem w szpitalu...
- Na pewno nie będzie aż tak źle. Nie martw się.
- Nie umiem się nie martwić. A co z policją.
- Wiedzą o wszystkim, będą chcieli cię jak najszybciej przesłuchać.
Pokiwałam głową.
- Dużo się ode mnie nie dowiedzą. Nie umiem nawet opisać tych trzech...
Zobaczyłam starszych na korytarzu.
- Przepraszam cię na chwilę.- wyszła, chwilę z nimi rozmawiała, potem poszła.
Rozryczałam się. Weszli. Zaczęła mama:
- Jezu, coś ty narobiła?!
Płakała. Strasznie płakała. Zrobiło mi się jej okropnie żal...Przez łzy wykrztusiłam tylko nędzne ,,przepraszam’’.
- Przepraszasz?! Teraz to sobie możesz...!! Matka o mało co zawału przez ciebie nie dostała!- łatwo zgadnąć- ojciec
- Dziecko, ty masz mnie tylko jedną!! Wykończysz mnie, doprowadzisz mnie do ostateczności...Ja się przez ciebie wykończę!
Wiedziałam, że lepiej nie będę się wcale odzywać. To była moja kara- wysłuchać tego w spokoju.
Potem padły jeszcze najróżniejsze zdania- raz ze strony ojca, raz matki. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile zła i żalu można zamknąć w słowach. I takie właśnie okropne słowa usłyszałam tego wieczoru. Takie, które będę pamiętać całe życie. Na zawsze zapamiętam każdy szczegół ich wypowiedzi. Kiedy wszyli cała się trzęsłam. Od płaczu bolały mnie oczy i głowa. Dodam jeszcze że na końcu padło od ojca coś w stylu: ,,nie chce cię widzieć na oczy, nigdy, rozumiesz?!’’. To mnie najbardziej zabolało. Miałam takie wrażenie że w tym wszystkim kryło się jedno zdanie: ,, nie jesteś już naszą córką, odejdź i nie pokazuj się nam na oczy!!’’. Nienawidziłam siebie. Jak mogłam być tak podła, jak ja mogłam...Była północ, ja nadal płakałam. Chciałam uciec gdzieś daleko, ale czułam, że to by i tak mi nie pomogło... Do tej pory, nigdy nie winiłam siebie za nasze nieporozumienia. Ale teraz czułam, że wszystkiemu jestem winna. Jestem nawet winna temu, że jestem na tym świecie. I właśnie tej dramatycznej nocy postanowiłam z niego zejść...
Chwyciłam szklankę, wstałam z łóżka. Było koło pierwszej. Bałam się. Cholernie się bałam. Usiadłam na łóżku. Już po chwili wstałam z niego z takim impetem, że zakręciło mi się w głowie. Naprzeciw mojej sali była łazienka. Raczej nie mogło być tam nikogo o tej porze. Rozejrzałam się szybko po korytarzu. To dziwne, ale było pusto. Szybko przemknęłam przez korytarz. Otworzyłam drzwi, znów się rozejrzałam. Ani żywej duszy. Poszło gładko, teraz przede mną była najgorsza część planu. Podniosłam rękę ze szklanką i znów ją opuściłam. Jeżeli cisnę nią o podłogę będzie huk...Ale nie ma chyba innego sposobu. Chociaż...Sięgnęłam po jeden z wiszących na wieszaku ręczników. Postawiłam szklankę na podłodze. Przykryłam tym ręcznikiem i.. przygniotłam nogą. W nogę nic sobie nie zrobiłam, szklanka była w kawałkach. Nie było hałasu, miałam szkło, miałam motyw, miałam ochotę. Jednak zawahałam się. Jeżeli to zrobię, to mamie rzeczywiście się może coś zrobić o babci nie wspominając...Klękłam na posadzce. Chwyciłam kawałek szkła w lewą rękę, włożyłam sobie ten kawałek między wskazujący a środkowy palec prawej. Przyłożyłam lewy nadgarstek do tego szkła...Jeszcze chwila zawahania...Bałam się...Ale, może nie zrobię tego...tak jak bym mogła. Przecież mogę się tylko drasnąć, to mi da pretekst do dłuższego zostania w szpitalu...To będzie tylko kara. Zdecydowanie zacisnęłam szkło między palcami. Machnęłam lewą ręką ku górze...Bolało. Okropnie. Chyba poprzecinałam sobie żyły. Co teraz? Mam czekać ąz mnie tu ktoś znajdzie. A jak to potrwa? Nie chcę się przecież wykrwawić na śmierć! Ok., dobra, poczekam jeszcze chwilę, jak nikt się nie pojawi to się coś wymyśli. Zacisnęłam zęby, wstałam, doszłam do ściany, usiadłam na podłodze. No, szybciej...Niech ktoś tu przyjdzie błagam. Nie wytrzymam tego...Znów zaczęłam płakać, chociaż nie miałam już sił. I jak na zawołanie klamka się poruszyła.

Następny jutro. lub pojutrze
Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mada
Gość






PostWysłany: Śro 8:40, 30 Sty 2008    Temat postu:

U mnie to kiedyś było "Dziecko ty mnie wykończysz!" Lol
PaBia SUPER!
Powrót do góry
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:22, 30 Sty 2008    Temat postu:

PaBia boskie!!! ciekawa jstem co dalej, nie poniosla cie zbyt fantazja, takie rzeczy sie zdarzaja, ja nie raz mialm ochote sie pociac chocby przez glupia biologice
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:45, 30 Sty 2008    Temat postu:

Mada napisał:
U mnie to kiedyś było "Dziecko ty mnie wykończysz!" Lol
PaBia SUPER!

Ja to słysze notorycznie!! Very Happy
Andzia, ja się miałam ochotę pociąć przez głupią komórkę (trochę jak w tym opowiadaniu)
A tak drogą wyjasnienia: opisane wydarzenia nie zdażyły się naprawdę(pomijając komórkę).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:59, 30 Sty 2008    Temat postu:

no wiadmoe nie ze te nasze opowiadnaia to czyst fikcja, czasem cos z zycia sie dorzuci, to kiedy kolejny cedek??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:25, 30 Sty 2008    Temat postu:

PaBia ślicznie :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:01, 31 Sty 2008    Temat postu:

No nie wiem, bo nie mam coś weny, ale pojutrze na pewno coś wrzucę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:15, 02 Lut 2008    Temat postu:

O 9.00 obudziła ich Magda. Zleniwieni wygramolili się z łóżka i poszli zjeść śniadanie. Edyta jak się ubierała wpadła na pomysł, co powiedzieć Magdzie, żeby nic nie podejrzewała. Jak wychodzili, to Edyta powiedziała: Magda, nie czekaj na nas. Po dyżurze mamy jakieś zebranie i znając naszą Ordynator, to zajmie to bardzo dużo czasu.
Kuba: jakie zebranie?
Edyta popatrzyła na niego wzrokiem mówiącym : „zamknij się jak ci życie miłe”
Kuba: a no te..zapomniałem.
Magda: ok.
K&E: pa.
Magda: pa.
Edyta i Kuba pojechali do szpitala. Tam jak zwykle się nudzili. Chodzili między bufetem – pokojem lekarskim i gabinetem Moniki. Po dyżurze pojechali kupić Magdzie telefon. Po negocjacjach, jakie przeszli kupili jej motorole Z8 (Bluetooth, aparat, java, MP3 ). Pojechali też do domu dziecka. Umówili się, że przyjadą jutro po dyżurze podpisać papiery adopcyjne. Telefon zostawili w bagażniku. Jak wrócili, to Edyta rozmawiała z Magdą, a Kuba robił znowu obiad.
Magda: za miesiąc?
Edyta: yhm...ale nie martw się. Będziesz mogła do nas przychodzić, kiedy tylko chcesz.
Magda: ok. zrobię lekcje.
Edyta: no to ja ci już nie przeszkadzam.
Magda usiadła za biurkiem, a Edyta poszła do Kuby.
Kuba: i co?
Edyta(siadając na krześle): żal mi się jej zrobiło, jak powiedziałam, że za miesiąc wraca do domu dziecka.
Kuba: oj nie martw się...jutro ewentualnie pojutrze, będzie naszą córką.
Edyta: pomóc ci?
Kuba: nie.
Edyta: no to ci pomogę ( „Sami swoi” xD)
Edyta wstała i podeszła do blatu szafki, żeby pokroić marchewkę.
Kuba: uparciuch.
Dziewczynom ( i Kubie Mruga ) dzień miną straszliwie nudno. A to poszli na spacer, a to pooglądali telewizje, a to sobie pogadali.....


Sory, że taki krótki, ale coś ostatnio wena mi ucieka i nie chce wracać Smutny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mada
Gość






PostWysłany: Sob 22:33, 02 Lut 2008    Temat postu:

Krótkie ale fajne Mruga
Powrót do góry
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:41, 03 Lut 2008    Temat postu:

I...sama nie wiem co mnie podkusiło, ale...złapałam znowu kawałek szkła i...przecięłam się jeszcze kilka razy! Tak jakbym była w transie. Do łazienki wpadła pielęgniarka
- Boże...Nie ruszaj się! Pani doktor!!
Jakoś dopiero teraz dotarło do mnie co przed chwilą zrobiłam. Popatrzyłam na rękę, całą we krwi...I to było ostatnie, co zapamiętałam...
I znowu moja sala i przestraszone spojrzenie matki. Skierowałam wzrok w stronę okna. Nie mogłam na nią patrzeć. Znowu miała łzy w oczach. Coś tam znowu mówiła z wyrzutami, ale ja nie słuchałam jej. Gapiłam się w okno, błądząc po bezdrożach własnych myśli i nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje dookoła. Nie zastanawiałam się co teraz ze mną będzie. Nie myślałam, czy dobrze zrobiłam. Sama nie wiedziałam o czym właściwie myślę. Byłam nieobecna przez cały ten czas, kiedy do mnie mówiła. Może nawet w głębi duszy chciałam jej słuchać, ale jakoś...nie potrafiłam tego. Nie mam pojęcia ile czasu to trwało, wydawało mi się całą wiecznością. Tak bardzo chciałam, żeby ona wreszcie wyszła. Mimo, że nie słuchałam, to do moich uszu i tak docierały jej słowa, ale nie potrafiłabym zacytować zdań. Wiem, że mówiła o tym, co zawsze. Tak, ona miała swój repertuar. To było tak, jakby miała wszystko wypisane na kartce i tylko to czytała, zawsze z tą samą tonacją, w ten sam sposób. No, mogłabym jej słuchać, ale po co? A poza tym słuchanie było nudne...Kiedy nieraz pytałam ją po co mi powtarza zawsze to samo, dowiadywałam się że ,,powtarza, bo na nadzieję, że kiedyś to do mnie dotrze’’. No fajnie, tylko już dawno dotarło...Jak już jej powiedziałam, że dotarło, to ona ,,ale ja widzę, że nie!’’. Tak było notorycznie. Z nią się nigdy nie można było dogadać. No, czasami...Ale to od święta.
Za oknami było szaro, padało. Która to może być godzina? Pewnie jest już nad ranem. Ciekawe ile jeszcze tu zostanę. Już mi właściwie wszystko jedno...Niewiarygodne, nagle w ogóle było mi wszystko jedno! No nie zupełnie. Liczyło się dla mnie jedno- żebym miała choć trochę spokoju!!! A moja starsza mi to uniemożliwiała...Baaardzo skutecznie...! Boże, kiedy ona w końcu skończy?! Ile można gadać? Przewróciłam się na prawy bok (oczywiście tyłem do niej) i dalej próbowałam jakoś odciągnąć się od słuchania. Bezskutecznie.
- Czemu ty mnie wcale nie słuchasz?! Po co ja gadam?
Hm, dobre pytanie...
- Nie wiem.
I potem było jeszcze jakieś bla, bla, bla, i w drzwiach pojawiła się ta lekarka z karetki.
- Mogę panią prosić na chwilkę?- oooo, moje wybawienie!!!
Starsza wyszła, a ona cały czas stojąc w progu zwróciła się do mnie:
- Zajrzę do ciebie później.
Pokiwałam głową. Stały na korytarzu- tak, że widziałam je przez drzwi- i o czymś rozmawiały. Nie byłam w stanie przechwycić treści, ale wyglądało to tak, jakby tłumaczyła coś mojej mamie, a ta wyraźnie nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Ciekawe...
Trwało to dosyć długo, potem pojawił się mój starszy, jeszcze był jakiś tam monolog między trzema wyżej wymienionymi osobami, w końcu moi rodzice odeszli, a lekarka odwróciła się i idzie w stronę mojej sali. Weszła, zamknęła drzwi.
- Musimy porozmawiać.
Oj, nie zaczyna się ciekawie...Już się boje. Popatrzyłam na nią wyczekująco.
- Powiedz mi, czemu to zrobiłaś?- usiadła i pochyliła się nieco w moją stronę.
No to fajnie...Zacięło mnie kompletnie. Cóż, odpowiem zgodnie z prawdą:
- Właściwie, to sama nie wiem. Ja...miałam wszystkiego dość, nawet życia...Wszystko mi się wali
- Ale jak mogłaś chcieć się zabić, masz dopiero trzynaście lat!
- Ale co to ma do rzeczy?
- W życiu jest różnie, czasami lepiej czasami gorzej. Grunt to to, żeby umieć sobie tym radzić.
- Tego nie umiem...
- No to pora się nauczyć.
- Jak?
Ta nasza rozmowa zaczynała mnie coraz bardziej ciekawić...
- Pomyśl, że zawsze może być gorzej. Postaw się w jeszcze gorszej sytuacji.
- Fakt. O tym nie myślałam.
- No właśnie. Na kłopotach, nawet największych świat się nie kończy.
Zamyśliłam się na chwilę. Ona normalnie miała rację! Fakt, to co mówiła słyszałam nie raz nie dwa, ale teraz dopiero nad tym głębiej pomyślałam.
I bedziecie musiały poczekać bo przez cały tydzień nie bedę mieć dostepu do neta Lol A jak wrócę dam jakiś super długi, jakoś ten tydzień odbiję
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 04 Lut 2008    Temat postu:

krotko al enie mam kiedy

- Chwilowo Dom Dziceka, a potem pewnie adopcja. Zresztą dziewczyno pospiesz się nie mam czasu.
Mała płakała, nie chciała iść. Pracownica opieki społecznej siłą wsadziła ja do pojazdu.
Owy kierowca – mężczyzna. Dobrze zbudowany, średniego wzrostu, blondyn. Był ubrany w ciemną kurtkę z kożuszkiem i ciemną czapkę. Zauważywszy ofiarę natychmiast wezwał pogotowie poczym podbiegł do nij. Sprawdził puls, żyła. Obok leżały kule, bo trzeba dodać, że pomimo rehabilitacji i stosowania wszystkich zaleceń dr Jędrasa jej kolano nadal było słabe.
Po kilku minutach przyjechało pogotowie, a za nim policyjni technicy. Erka zabrała dziewczynę do szpitala, a technicy przeszukawszy teren oprócz legitymacji studenckiej nic nie znaleźli. Wybawca sprawdził numery samochodu który potrącił studentkę – były kradzione.
Dziewczyna trafiła do szpitala specjalistycznego, tam po wstępnych badaniach okazało się, że złamane żebro przebiło opłucną i nie wiele brakuje do uszkodzenia płuca. Również uraz głowy nie był taki błachy na jkai wyglądał.
Mała Ola zapłakana i wystraszona trafiła do jednego z krakowskich domów dziecka. Przydzielono ja do pokoju gdzie były już trzy inne dziewczynki. Młodszej z sióstr wydało się, że dwie z nich są od niej dużo starsze, a ta trzecia wyglądająca na równie wystraszoną co ona, na jej rówieśnicę. Pokój znajdował się na poddaszu, okna były stare – nieszczelne, dach też nie napawał optymizmem, młoda nie znalazła kaloryfera.
21:30, Ola siedziała na „swoim” nowym łóżku, patrzyła się w okno. Płatki białego puchu wirowały w powietrzu. Dziewczyna patrząc przez nieszczelne okno zamyśliła się: „gdzie jest Aśka? Dlaczego tu jestem? Ja chce do Aśki!!” z tego stanu wyrwał ją pełen złości i wściekłości głos opiekunki:
-Jesteś nowa! Do mycia! Masz dwie min na wszystko! Śniadanie o 8, obiad o 15, kolacja 19.
-Dziękuję.
-Nie masz już co iść do łazienki. Czas minął.
Ola przebrała się w swoją piżamę, wsunęła pod zimną i cienką kołdrę. Wtuliła twarz w szorstka poduszkę. Płacz ja wyczerpał – zasnęła.
Aśka walczyła o życie w szpitalu. Operacja była długa i skomplikowana. Po 6 godzinach oczekiwania pod blokiem operacyjnym wybawca dziewczyny doczekał się na lekarza:
I co z Joanna Drąg?
-Operacja się udała, ale na jej rezultaty trzeba będzie poczekać.
-A kiedy będzie można z nia porozmawiać?
-Jak się obudzi. A i tu nie chodzi tylko o uraz spowodowany wypadkiem. Nie dawno, góra przed wczoraj została zgwałcona przez dwóch sprawców.
-O cholera. Mogę przy niej posiedzieć?
-A Pan jest jej rodziną? Wydawało mi się, że Pan jest z policji.
-Z policji i przyjaciel.
-Dobrze, ale krótko.
Aśka trafiła na OIOM. Na klatce piersiowej miała duży opatrunek, a z jej ciała wychodziła rurka do jakiegoś pojemnika, gdzie zbierała się krew. Jej głowa zaś była w bandażowym „turbanie”. Oddychać pomagał jej respirator. Policjant – ten sam, który we wrześniu opiekował się jej młodsza siostrą – Kuba usiadł przy niej, ujął jej dłoń, pocałował. Ona spała dalej.
Tego dnia Ole obudziły promienie słońca wpadające przez okno bez zasłon. „Brrr jak tu zimno” – pomyślała wysunąwszy się z pod kołdry. Jej współ lokatorek już nie było. Popatrzyła n zegarek była 8:15. „No to o śniadaniu mogę już chyba zapomnieć”. Jednak zeszła do jadalni:
-O kogóż my tu mamy! – jedna ze starszych współ lokatorek
- Nowa – druga
- No, no to chyba już możesz wrócić do pokoju- ponownie pierwsza
- A śniadanie? – zbita z tropu Ola
- A co to takiego? – tym razem ta druga
- Chodź do pokoju, bo tu nie masz co robić – z szyderczym uśmiechem pierwsza
Na horyzoncie pojawiła się ta sama opiekunka co dzień wcześniej wieczorem. Współ lokatorki nagle zniknęły.
-O witam. Marsz do siebie. Obiad jest o 15. Jak chcesz zjeść to przyjdź punktualnie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, żegnam.
Głodna, zł, zaniepokojona o siostrę udała się do „swojego” pokoju. Tam współ lokatorki- te starsze- zgotowały jej niespodziankę. Na łóżko wylały colę, do plecaka z rzeczami wlały wosk i wode z cukrem. A maskotkę pomalowały pasta do zębów.
W kolejnych dniach fala na nowej nasilała się. Dziewczynce udało się zaobserwować, że w zasadzie nikt ich nie pilnuje i można sobie wyjść kiedy się chce. Wykorzystała ten moment dokładnie tydzień po przywiezieniu jej w to miejsce.
W szpitalu Aśka nadal była nieprzytomna. Kuba prawie codziennie był u niej. Teraz kończąc służbę razem ze swoim policyjnym partnerem podjechali tam:
-Podejdźmy jeszcze do Aśki.
- Zakochałeś się w niej czy co? – partner z lekkim sarkazmem
- Chce im pomóc, wiem co przeszły.
- Im?
- Tak, idę do lekarza. Czekaj tu.
W gabinecie nie dowiedział się nic nowego, oprócz tego, że dziewczyna zaczęła sam oddychać. Przyszło mu jedszce do głowy aby zapytać się o pewna osobę:
-Czy ktoś oprócz mnie odwiedza Aśkę, albo pytał się o nią?
- Nie.
- Dziękuje.
Tym czasem Ola była już w drodze na dworzec. W spodniach miała 100 zł, które dała jej siostra na wszelki wypadek, a dodatkowo miała swoje oszczędności. Będąc na dworcu kupiła bilet. Wsiadła, ruszyli. „Jak nrazie dobrze mi idzie. Dobrze, że Aśka zostawiła mi jej mp3, mam co słuchać. Ale co się z nią dzieje?? Gdzie ona jest?”
-Przepraszam dokąd jedziesz? – zapytała kobieta siadająca obok niej w autobusie
- Leśna Góra.
- To tak jak ja. A do kogo jedziesz?
- „Jezu, co ta kobieta chce? Co mam jej powiedzieć? Niech będzie.” Do koleżanki, przepraszam, ale nie mam ochoty na rozmowę.
O 17 była na dworcu w Leśnej Górze. Było ciemno, ale doskonale znała drogę do domu. Kobieta z którą siedziała w autobusie zniknęła jej z pola widzenia. Była tym faktem zadowolona. O 18 dotarła do domu. W doniczce pod oknem znalazła klucze, wiedziała, że nie może zapalać światła, bo ściągnie sobie kłopoty na głowę. Po ostatniej wizycie w lodówce było jeszcze cos do jedzenia. Zrobiła sobie kolację. Po 20 położyła się w swoim łóżku, momentalnie zasnęła.
W Krakowie Kubie udało się ustalić, że siostry zostały rozdzielone w dniu wypadku. Dotarł również do informacji, gdzie mieszkały siostry. Jeszcze tego samego wieczoru pojechał pod wskazany adres. Nie zastał tam sióstr, jedynie córka gospodarzy poinformowała go o fakcie przebywania Oli w jednym z domów dziecka.
-Pani komisarzu, a co z Aśką? Nie mogę się z nią skontaktować, ani się tu nie pojawiła od ponad tygodnia. Pan cos wie?
- Źle z nią, miała wypadek, właśnie w ten dzień. Nie wiesz ktoś jej groził, albo życzył śmierci?
- O Boże... -opadła na sofę – Nie nic, nie wiem.
Nic więcej się nie dowiedziawszy komisarz wrócił szpitala. Z jego podopieczną nic nowego się nie działo. Wrócił do domu.
Był 05.12. w Leśnej Górze była piękna zima. Ola nie mogąc wytrzymać samemu w domu postanowiła spróbować dotrzeć do kogoś znajomego. W starym żółtym notesie znalazła telefon i adres do komisarz Kowalskiej. Bała się zadzwonić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mada
Gość






PostWysłany: Pon 22:50, 04 Lut 2008    Temat postu:

No dziewczynki... jak zwykle super Mruga
Powrót do góry
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:34, 08 Lut 2008    Temat postu:

Mała płakała, nie chciała iść. Pracownica opieki społecznej siłą wsadziła ja do pojazdu.
Owy kierowca – mężczyzna. Dobrze zbudowany, średniego wzrostu, blondyn. Był ubrany w ciemną kurtkę z kożuszkiem i ciemną czapkę. Zauważywszy ofiarę natychmiast wezwał pogotowie poczym podbiegł do nij. Sprawdził puls, żyła. Obok leżały kule, bo trzeba dodać, że pomimo rehabilitacji i stosowania wszystkich zaleceń dr Jędrasa jej kolano nadal było słabe.
Po kilku minutach przyjechało pogotowie, a za nim policyjni technicy. Erka zabrała dziewczynę do szpitala, a technicy przeszukawszy teren oprócz legitymacji studenckiej nic nie znaleźli. Wybawca sprawdził numery samochodu który potrącił studentkę – były kradzione.
Dziewczyna trafiła do szpitala specjalistycznego, tam po wstępnych badaniach okazało się, że złamane żebro przebiło opłucną i nie wiele brakuje do uszkodzenia płuca. Również uraz głowy nie był taki błachy na jkai wyglądał.
Mała Ola zapłakana i wystraszona trafiła do jednego z krakowskich domów dziecka. Przydzielono ja do pokoju gdzie były już trzy inne dziewczynki. Młodszej z sióstr wydało się, że dwie z nich są od niej dużo starsze, a ta trzecia wyglądająca na równie wystraszoną co ona, na jej rówieśnicę. Pokój znajdował się na poddaszu, okna były stare – nieszczelne, dach też nie napawał optymizmem, młoda nie znalazła kaloryfera.
21:30, Ola siedziała na „swoim” nowym łóżku, patrzyła się w okno. Płatki białego puchu wirowały w powietrzu. Dziewczyna patrząc przez nieszczelne okno zamyśliła się: „gdzie jest Aśka? Dlaczego tu jestem? Ja chce do Aśki!!” z tego stanu wyrwał ją pełen złości i wściekłości głos opiekunki:
-Jesteś nowa! Do mycia! Masz dwie min na wszystko! Śniadanie o 8, obiad o 15, kolacja 19.
-Dziękuję.
-Nie masz już co iść do łazienki. Czas minął.
Ola przebrała się w swoją piżamę, wsunęła pod zimną i cienką kołdrę. Wtuliła twarz w szorstka poduszkę. Płacz ja wyczerpał – zasnęła.
Aśka walczyła o życie w szpitalu. Operacja była długa i skomplikowana. Po 6 godzinach oczekiwania pod blokiem operacyjnym wybawca dziewczyny doczekał się na lekarza:
I co z Joanna Drąg?
-Operacja się udała, ale na jej rezultaty trzeba będzie poczekać.
-A kiedy będzie można z nia porozmawiać?
-Jak się obudzi. A i tu nie chodzi tylko o uraz spowodowany wypadkiem. Nie dawno, góra przed wczoraj została zgwałcona przez dwóch sprawców.
-O cholera. Mogę przy niej posiedzieć?
-A Pan jest jej rodziną? Wydawało mi się, że Pan jest z policji.
-Z policji i przyjaciel.
-Dobrze, ale krótko.
Aśka trafiła na OIOM. Na klatce piersiowej miała duży opatrunek, a z jej ciała wychodziła rurka do jakiegoś pojemnika, gdzie zbierała się krew. Jej głowa zaś była w bandażowym „turbanie”. Oddychać pomagał jej respirator. Policjant – ten sam, który we wrześniu opiekował się jej młodsza siostrą – Kuba usiadł przy niej, ujął jej dłoń, pocałował. Ona spała dalej.
Tego dnia Ole obudziły promienie słońca wpadające przez okno bez zasłon. „Brrr jak tu zimno” – pomyślała wysunąwszy się z pod kołdry. Jej współ lokatorek już nie było. Popatrzyła n zegarek była 8:15. „No to o śniadaniu mogę już chyba zapomnieć”. Jednak zeszła do jadalni:
-O kogóż my tu mamy! – jedna ze starszych współ lokatorek
- Nowa – druga
- No, no to chyba już możesz wrócić do pokoju- ponownie pierwsza
- A śniadanie? – zbita z tropu Ola
- A co to takiego? – tym razem ta druga
- Chodź do pokoju, bo tu nie masz co robić – z szyderczym uśmiechem pierwsza
Na horyzoncie pojawiła się ta sama opiekunka co dzień wcześniej wieczorem. Współ lokatorki nagle zniknęły.
-O witam. Marsz do siebie. Obiad jest o 15. Jak chcesz zjeść to przyjdź punktualnie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, żegnam.
Głodna, zł, zaniepokojona o siostrę udała się do „swojego” pokoju. Tam współ lokatorki- te starsze- zgotowały jej niespodziankę. Na łóżko wylały colę, do plecaka z rzeczami wlały wosk i wode z cukrem. A maskotkę pomalowały pasta do zębów.
W kolejnych dniach fala na nowej nasilała się. Dziewczynce udało się zaobserwować, że w zasadzie nikt ich nie pilnuje i można sobie wyjść kiedy się chce. Wykorzystała ten moment dokładnie tydzień po przywiezieniu jej w to miejsce.
W szpitalu Aśka nadal była nieprzytomna. Kuba prawie codziennie był u niej. Teraz kończąc służbę razem ze swoim policyjnym partnerem podjechali tam:
-Podejdźmy jeszcze do Aśki.
- Zakochałeś się w niej czy co? – partner z lekkim sarkazmem
- Chce im pomóc, wiem co przeszły.
- Im?
- Tak, idę do lekarza. Czekaj tu.
W gabinecie nie dowiedział się nic nowego, oprócz tego, że dziewczyna zaczęła sam oddychać. Przyszło mu jedszce do głowy aby zapytać się o pewna osobę:
-Czy ktoś oprócz mnie odwiedza Aśkę, albo pytał się o nią?
- Nie.
- Dziękuje.
Tym czasem Ola była już w drodze na dworzec. W spodniach miała 100 zł, które dała jej siostra na wszelki wypadek, a dodatkowo miała swoje oszczędności. Będąc na dworcu kupiła bilet. Wsiadła, ruszyli. „Jak nrazie dobrze mi idzie. Dobrze, że Aśka zostawiła mi jej mp3, mam co słuchać. Ale co się z nią dzieje?? Gdzie ona jest?”
-Przepraszam dokąd jedziesz? – zapytała kobieta siadająca obok niej w autobusie
- Leśna Góra.
- To tak jak ja. A do kogo jedziesz?
- „Jezu, co ta kobieta chce? Co mam jej powiedzieć? Niech będzie.” Do koleżanki, przepraszam, ale nie mam ochoty na rozmowę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:47, 08 Lut 2008    Temat postu:

ładnie Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mada
Gość






PostWysłany: Pią 20:00, 08 Lut 2008    Temat postu:

Nom... ładnie
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KOSZ Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 21, 22, 23  Następny
Strona 13 z 23

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin