Forum Olga Bończyk Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Konkurs (opowiadanie)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KONKURSY!!!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
smerfetka
przyjaciel forum



Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:13, 06 Sty 2009    Temat postu:

UWAGA! OTO OPOWIADANIA DZIEWCZYN!!


"Bezczas" - PaBia

Nie podobał mi się ten pomysł. Od początku. Po co niby miałabym wynajmować mieszkanie, skoro bez najmniejszego problemu przyznaliby mi akademik? No, ale to nie był mój pomysł. To był Jego pomysł. Nie miałam ochoty odmawiać. Na pewno nie trzeba mi kolejnej kłótni. Dość mam problemów. Choćby na przykład z wytłumaczeniem rodzicom, że nie będę studiować w Koninie i koniec! Boże, im coś wytłumaczyć... Nie chciałam sobie utrudniać życia, chodziaż przez to, że sie zgodziłam utrudniłam je sobie i to do tego stopnia, że nie miałam już na nic siły. Ale przede mną najgorsze-pakowanie. Trzeba będzie przetrząsnąć najgłębsze zakamarki, żeby znależć na pewno to, co jest mi najbardziej potrzebne. A ja jak otwieram szufladę, to po pierwszym spojrzeniu ją zamykam. Może to dlatego, że kiedy widzę te papiery, jakieś niezatęperowae ołówki, sprężynki od długopisów, popękane rupiecie z plastiku, jakieś stare zdjęcia, rękopisy...To jednak chyba tych zdjęć i rękopisów najbardziej się boję. Myślełam pewnie, że kiedy wrzucę ję w ciemną otchłań szuflady, która w moim przekonaniu jest bez dna, to od czegoś ucieknę. Od czegoś co blało mnie kiedyś i co boli do tej pory. Nie pamiętam już, co jest w tej szufladzie. Ale nie boję się bałaganu w niej. Boję się jej zawartości. Tak, ale muszę ją teraz otworzyć. Tam się napewno znajdzie coś potrzebnego. Nie, nie mówię o zdjęciach. To mnie zupełnie nie obchodzi...nie, to nie tak. Okłamuję samą siebie. One nie są mi obojętne. One są jak lustro, wktórym odbija się moja przeszłość. Ale co w tej przeszłości było takiego, co tak bardzo może boleć. Nic. Pozory...Zawsze mylą! Rękopisy mogę podrzeć, spalić wyrzucić! Ale zdjęć nie! Coś mi nie pozwala, nie, nie mogę! Chociaż ich istnienie sprawa mi ból nie mogę ich wyrzucić. Tak po prostu. Bo kiedy się ich pozbędę to nie zostanie już nic z moich wspomnień. Pustka. Nie, to nie zdjęcia mnie bolą. To moja przeszłość. To nie moja wina, bolą mnie czyjeś decyzje. Boli mnie to, że ktoś mnie nauczył, że nie wolno mi wszystkiego, boli mnie to, że nie potrafiłam wtedy uciec. Wiem, że nie bałabym się ucieczki. Bałabym się powrotu, a musiałbym wrócić. A nawet gdybym to zatuszowała, to do dzisiaj by to bolało, bo ktoś mnie tego nauczył. Ktoś mnie nauczył, że winy bolą. Ale czy bolały by tak, jak teraz bolą złe wspomnienia. Czy tak, jak teraz boli to ograniczanie z przeszłości. Te kilometruy które się przeciągały...Dystans psychiczny i fizyczny. To było nie do wytrzymania...a może to moja wina? Może rzeczywiście mogłam uciec i nie myśleć o tym, co dalej, myśleć tylko o marzeniach? Teraz, kiedy wreszcie zerwałam smycz już nic nie ma, ani Oficjalnego Forum Olgi Bończyk ani PaBi. Teraz jest tylko Paulina Bielikowska poważna studentka informatyki. Informatyka! Żałosne. To brzmi tak obco, tak lodowato. Przecież mogłam sobie w ogóle na aktorstwo iść...Taak, to już brzmi znacznie lepiej. Tylko...Czy ja się nadaję na aktorkę? Nie wiem. Wrzuciłam do walizki jakiś pęk poplątanej biżuterii. Po co mi to teraz? No po co? Tak, łamaga, jak zawsze wszystko upuszczam...srebrny motyl. Motyl na scpecjalne okazje. Motyl kupiony przez ojca. I wreszcie...motyl który miałam w uchu tego dnia. W ktorym coś się zaczęło i coś skończyło. To był pierwszy raz i ostatni. Potem już nic. Były prośby groźby. Była próba ucieczki. I były łzy. I był ból. Teraz już nie ma niczego. Ale motyl przetrwał. Taki sam jak kiedyś. Taki sam jak tego dnia. Potem już założyłam te kolczyki tylko raz. Na dyskotekę. Potem upchnęłam je do szuflady. Bo były za. Za dziecinne, za prymitywne, za mało cenne. Czemu? Nie wiem. Który mamy dzisiaj? 23 sierpnia. Pięć lat...Boże, ile może się zmienić przez jedyne 5 lat! Nie, dość! Dość! Teraz, właśnei teraz muszę odszukać te ślady przeszłości, wiem, nie naprawię już tego co zniszczyłam, bo zwiędłe kwiaty już nigdy nie ożyją, ale muszę pamiętać, muszę cały czas pamiętać! Czy to wszystko, czy OFOB, czy ta nić która była między nami nie załsuguje na pamięć?! Szkoda tylko, że dopiero teraz otwieram tą szufladę...Tak, to już tylko bałagan. Zdjęcia...Boże, jak ja się zmieniłam...Zdjęcia...Cztery zdjęcia...Tylko tyle...? A gdzie jest zeszyt? Gdzie jest antyrama z autografami? Gdzie koperta? Matko, gdzie jest płyta?! A koszulka?! Bałagan, przez całe życie...Tapczan...! przecież to wszystko leży w kartonie, w środku rozkładanego tapczanu! Ale dlaczego tam? Tak, tu jest wszystko...Nawet klamra do włosów. Moje baleriny! A już myślałam, że mama je dawno wyrzuciła! Nie, ich nie można wyrzucić. Nie pozwolę wyrzucić butów, ktora miałam wtedy. Bluza, też już za mała leży gdzieś w szafie...A bluzka? Jest, spodnie też. I ten plakat, który miałam nad łóżkiem...Dlaczego to wszystko zdjęłam?! Schowałam w najciemniejszy kąt? Przecież to były moje najcenniejsze rzeczy...Były...kiedyś. Gdybym wiedziała, że to się stanie tak szybko...Gdybym wiedziała, zapisałabym wszystkie tematy z Forum w komputerze. Wszystko, co do słowa. A teraz już nawet nie pamiętam ile nas było...Nie chciałytśmy nawet istnieć, niesłusznie oskarżane. A to co? Czemu wkleiłam te wycinki tutaj? Przecież ich w ogóle nie powinno tu być! ,,Fanki winne śmierci’’...Ten nagłówek...,,Olga Bończyk przedwczoraj około południa zginęła w wypadku samochodwym. Wszystko wskazuje na to, że spowodowały go cztery dziewczyny z jej własnego fanklubu.’’ I zdjęcie. To zdjęcie, na którym widać jak Mada podchodzi do jej samochodu i macha. One wtedy przechodziły przez pasy, Olga zauważyła je i odwróciła się w ich stronę, kiedy przejeżdzła rzez skrzyżowanie. Nie zauważyła ciężarówki nadjeżdzającej z naprzeciwka. Artykuł z ,,Faktu’’...Dalej liczne wycinki z tych wszystkoch brukowców...nagłówki na pierwszych stronach, wydruki z jakiś ,,Pudelków’’...Do tej pory nikt nie zna prawdy...A prawda byłą taka, że kierowca ciężarówki zasnął za kierownicą! Tylko My im wierzyłyśmy. Widziały tego kierowcę. Widziały, bo stały na wprost nadjeżdzajćej ciężrówki, na pasach z tyłu Renalauta Olgi! Na Forum były relacje z każdego spotkania, oprócz tego ostatniego. Nikt po tym, jak informacja obiegła gazety, telewizję i nawet internet, nie napisał na OFOB ani słowa. Po ataku, jaki zoorganizowały przeciw Nam media wspólnie postanowiłyśmy zamknąć forum. I tak Oficjalne Forum Olgi Bończyk znikło z internetowego śmietniska. To była chyba jedyna dobra rzecz w moim życiu. W każdym bądź razie najlepsza...To się stało tak szybko. Było i nie ma...Potem już nie utrzymywałyśmy ze sobą kontaktu. Ostatnią naszą rozmowa odbyła się na czacie w serwisie ifilm.pl, kiedy dziewczyny opowiedziłały jak było naprawdę. Wtedy też zdecydowałyśmy o usunięciu forum. Ale numery do dziewczyn ciągle tkwią w moim GG i adresowniku. Połowa już pewnie jest nieaktualna, ale nie mogę ich wykasować, skleślić...Dawno juz tak nie płakałam jak teraz. I pomyśleć że do tej pory ludzie tkwią w mylnym założeniu że to Nasza wina. Koniec! Czas otworzyć oczy! Mam nadzieję, że coś z Forum jeszcze zostało. Czas znowu zebrać się do kupy. Trzeba ujawinić ludziom prawdę. Nigdy jeszcze niewydałam książki, więc to już chyba czas. Niech wszyscy w końcu przekonają się jak bardzo się mylili. Teraz już nie ma Tej która nas łączyła. Ale są wspomnienia, które teraz ujrzą światło dzienne. Jest jedna jedyna Prawda o wydarzenich z Czerwca 2010. Czas już sprawdzić, czy Oficjalny Fanklub Olgi Bończyk dalej jest gotów walczyć. Nie wyjadę dziś do Poznania. Pora zacząć żmudną podróż po polsce w poszukiwaniu Łosi...


"Zdziczałe imaginacje pamiętnikowe z nutą groteski i filozofowania" - Zosia

Zdziczałe imaginacje pamiętnikowe z nutą groteski i filozofowania.
Wszelka zbieżność imion i zdarzeń nieprzypadkowa Wesoly Niemniej, tekst zawiera dopowiedzenia i przypuszczenia, których nie udało się uniknąć…


Czasami wszystko wydaje się takie oczywiste. Wszystkie przysłowia typu „Niedaleko pada jabłko…”, „Czym skorupka za młodu…”, „Z jakim przystajesz…” – oczywiście, że nie wzięły się znikąd, ale, jeśli już posiłkować się powiedzeniami, wyjątek potwierdza regułę. Każdy zna historię Rudolfa, Czerwononosego Renifera. Wyróżniał się, życie miał niełatwe, a jednak został bohaterem, uratował Święta, prowadzi zaprzęg Świętego Mikołaja, śpiewają o nim piosenki! Co ważne – Rudolf był jednak tym reniferem. Innym trochę, co prawda, ale wciąż reniferem, i nikt nigdy temu nie przeczył… Opowiem Wam historię pewnego chłopca, który cierpiał dygot egzystencjalny przez dzieciństwo swoje niemal całe, bo, choć nie wiedział, kim jest, miał pewność, że nie można nazwać go reniferem. Chłopiec ten nosił wdzięczne imię Franciszek.

No właśnie, Franek. Nie Kupidyn, Strzała, Amor, Gwiazdor, Kometa, Zefir, nawet nie Rudolf, ale Franek. Pani Mikołajowa i Rodzice byli jedynymi osobami w całej Wiosce Świętego Mikołaja, które nigdy nie obdarzyły go z tego powodu krzywym, rozbawionym, tudzież zwyczajnie zdziwionym spojrzeniem.
Franek nigdy nie łudził się, że w ogóle stanie do rywalizacji o miejsce w Zaprzęgu. Kiedy pewnego dnia Pani Mikołajowa wręczyła mu z uśmiechem czapeczkę Małego Pomocnika Świętego Mikołaja, nawet się ucieszył, że może wreszcie znajdzie coś dla siebie. Z każdym dniem jednak coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie pasuje do tego miejsca. Choć myśli, że może wcale nie jest reniferem, od czasu do czasu nawiedzały jego umysł, odganiał je gorliwie, bo wydawało mu się to absurdalne. Do czasu, kiedy Mama wyznała mu, że… bocian się pomylił. Nie przyszło mu wtedy do głowy, że może stać się dla kogoś bohaterem. Od tamtej chwili prześladowała go tylko jedna myśl: Znaleźć swoje miejsce! Nie wiedział tylko, jak ma się wydostać z Laponii.

Potrzebował trochę czasu, zanim udało mu się zorganizować Wielką Podróż. Postanowił zaczekać do Świąt Bożego Narodzenia - wtedy zawsze jest największy ruch, a on, jako Mały Pomocnik Świętego Mikołaja miał dostęp do wszystkich prezentów i miał zamiar zaszyć się gdzieś pomiędzy prezentami i paczkami, które miały trafić do Europy. Ukrywszy się pomiędzy zabawkami, z których niektóre były do niego łudząco podobne, czuł, że wyrusza w podróż swojego życia. Nie wiedział, dokąd trafi (nigdy nie słyszał o takim kraju jak ‘Poland’, wybrał go, bo nazwa zdawała się pochodzić od ‘polar’. Bądź co bądź, wychował się na Kole Podbiegunowym), postanowił się też na razie nie martwić, jak wydostanie się z domu lub ze sklepu, do którego jadą te zabawki. Póki co, relaksował się w podróży.
Obudził się po bliżej nieokreślonym czasie, kiedy brutalnie wyciągnięto go ze skrzyni. Zanim się obejrzał, przyszyli mu do futerka jakąś śmieszną karteczkę z dziwnymi, pełnymi zawijasów napisami, i wrzucili na jasną półkę razem z zabawkami. Wokół chodzili dorośli i dzieci, a on wiedział tylko jedno. Było mu potwornie gorąco.
Dni mijały, siedzące obok niego zabawki znikały, a on był nieugięty. Za każdym razem, kiedy słyszał: „Mamo, chcę tego renifera!”, robił najbrzydszy grymas jaki potrafił, kulił się i wyginał jak mógł, stroszył futro, byle tylko wyglądać jak najmniej zachęcająco. Powoli tracił nadzieję, że ktoś zauważy w nim stworzenie, którym był naprawdę. Sam był ciekaw, kim jest, skoro nie reniferem.
Pewnego wyjątkowo upalnego dnia został na półce sam, i przeniesiono go na jakiś dziwny podest. Przez szybę widział spacerujących ludzi. Jego uwagę od razu przyciągnęła ładna brunetka, idąca szybko przed siebie, z uśmiechem na twarzy. Franek wyprostował się i wbił w nią przeszywający wzrok, który chyba poczuła na sobie, bo zwolniła i spojrzała w jego stronę. Uśmiechnęła się szerzej. Zobaczył błysk w jej oku, jakby wpadł jej do głowy genialny pomysł. Weszła do sklepu.
- Chciałabym kupić tego łosia z wystawy.
Łoś. Franek od razu zrozumiał, że to jest to. Nie był reniferem. Był łosiem. To nic, że pochodził z Wioski Świętego Mikołaja. To nic, że na paragonie, na który rzucił okiem zanim Pani schowała go do torebki, pisało „renifer pluszowy”. Franek wiedział już, kim jest. Teraz mógł się tylko zastanawiać, czym na co dzień zajmują się łosie.

Kiedy przyjechali do domu, Franek wylądował na jasnym fotelu. Wpatrując się w ładny obraz na ścianie, po prostu kontemplował. Czy to koniec jego podróży? Nie był pewien, czy chce siedzieć w jednym miejscu do końca życia. Mieszkanie było przyjemne, z kuchni dochodziły upajające wręcz zapachy (no właśnie, Franek zawsze wyróżniał się tym, że stronił od wszelkich reniferowych przysmaków – mchu, pędów czy siana), ale po kilku dniach zaczęło mu się nudzić. W sklepie mógł chociaż obserwować ludzi, przez to mieszkanie przewinęło się ledwie kilka osób. Kopytka go świerzbiły, by wyruszyć w dalszą podróż.
Pani od początku wydawała się czytać w jego myślach. Któregoś dnia po prostu dała mu buziaka i wsadziła do wielkiego pudła z Ikei, cokolwiek to było. Kiedy zaklejała pudło, rozmawiała z Panem. Franek dowiedział się w ten sposób, że wyrusza w podróż na drugi koniec kraju (mimowolnie wpadło mu do głowy, że może tam będzie choć ciut chłodniej…), do administratorki Forum Fanów Pani, ponieważ też są „łosiami”. Jakie było zdziwienie Franka, kiedy pudło otworzyła szczupła dziewczyna w okularach, a nie jego lustrzane odbicie.
Z Pierwszą było mu dobrze, nawet bardzo! Ach, ilu on się ciekawych rzeczy nasłuchał! A ile śmiechu tu było, a ile zdjęć! Co do zlotu, na samą myśl o którym już się cieszył (w końcu kolejna podróż!), wiedział chyba wszystko. Godziny rozmów telefonicznych, w które uważnie się wsłuchiwał, długie dyskusje na gadu-gadu (Franek, gdyby mógł, na pewno zadałby pytanie: „A co to jest gadu-gadu?”)…
Wreszcie nadszedł czas! Pierwsza wzięła go pod pachę i razem z wielkim bagażem wsiadła do autobusu i, zabrawszy po drodze jeszcze jedną dziewczynę, dotarła do Warszawy. Franek, gdy mijali napis, miał niewielkie problemy z odczytaniem nazwy miasta, ale przecież to mądry Łoś!
W Oberży u Michała wszyscy chcieli go tulić. Tak, to chyba najlepsza definicja tego, co się z nim działo. Tak strasznie go ściskano (oczywiście Frankowi nawet przez myśl nie przeszło, że to coś nieprzyjemnego), że rozdarło mu się futerko pod bródką! Jednak szybko go wyleczono i mógł już razem ze wszystkimi cieszyć się, że znów widzi Panią. Było mnóstwo śmiechu, Pani podpisywała dużo zdjęć i płyt… a potem jechał kolejką. Tak, Franek doświadczał już różnych środków lokomocji, ale WDK to było dopiero coś! Dziewczyny śmiały się w głos, a Ludzie w wagonie uśmiechali się pobłażliwie. Franciszek pomyślał wtedy, że jest Kimś Ważnym, bo wszyscy na niego patrzyli! To było fajne!
Po sesji fotograficznej na Żółtych Ławkach (Franek od zawsze uważał, że jest bardzo fotogeniczny) przyjechał Wielki Zielony Prostokąt. Franciszek miał trochę czasu i udało mu się przeczytać, że teraz pojedzie PKSem „Mława” do Gdyni z Drugą, która, nawiasem mówiąc, wykorzystała go brutalnie jako poduszkę. Minęło go kilku chłopców i Franek poczuł się Fajny po raz kolejny - choć niepewni, powiedzieli, że jest Łosiem. Ucieszył się, że nie wzięto go za renifera.
U Drugiej był długo. Znów tęsknił do Wszelkich Środków Lokomocji. Wreszcie, we wrześniu zabrała go Trzecia. A co on przeżył! W pociągu i gdzieś, gdzie nocowali obsiadło go nagle stado licealistów, kimkolwiek oni byli… wreszcie jednak dotarł w te same okolice, w których przebywał, gdy pierwszy raz zawitał do Polski. Po dość długim pobycie u Trzeciej, ku jego radości zjawiła się Czwarta. Został przyniesiony do dziwnego szklanego budynku pełnego sklepów. Początkowo Trzecia nie chciała go wypuścić z objęć, ale w końcu Czwarta zabrała go do domu. Po drodze jakaś pani w metrze (ku uciesze Franciszka, był to środek lokomocji, z którym wcześniej się nie spotkał) zmartwiona zapytała, dlaczego nie ma czapeczki. Czwarta oświadczyła wtedy, że przecież ma kapturek, co Franek uznał za niezwykle elokwentną wypowiedź. Wyjaśniła też, gdy pani w metrze wyraziła wątpliwość co do tego, czym on właściwie jest, że Franciszek jest Łosiem i rzuciła pani z metra pełne politowania spojrzenie. Franek poparł Czwartą, bo to przecież oczywiste, nieprawdaż? Całą drogę towarzyszyły mu ciepłe uśmiechy i pobłażliwe spojrzenia. Już byli przy mieszkaniu, kiedy Franek usłyszał coś, co sprawiło, że obruszył się niezmiernie.
- Cześć, co za krowę niesiesz?
Futerko mu stanęło ze złości. Jak to, on - krowa?! Chciał nakrzyczeć na Brata Czwartej, ale ona sama go wyręczyła. Już w mieszkaniu urządziła mu sesję zdjęciową - Franciszek przyznał wtedy sam przed sobą, że uwielbia być w centrum zainteresowania!
Musiał przyznać, że choć u Czwartej był najkrócej, to dostarczyła mu ona najwięcej atrakcji, jeśli chodzi o zainteresowania podróżnicze. Po kilku dniach na Mokotowie Franek wyruszył na Dworzec Centralny. Spóźnili się co prawda na pociąg, bo Czwarta oprócz niego miała jeszcze plecak i wielką, ciężką walizkę, jednak dzięki temu Franciszek spędził kilkadziesiąt fascynujących minut na peronie, podglądając przechodniów i gołębie… większość podróży w pociągu spędzili natomiast mając cały przedział dla siebie. Franek mógł więc poczuć się jak wielki Pan i uraczył się kubkiem pysznej herbatki oraz odrobiną dobrej muzyki, aż wreszcie dojechali do Poznania. Rozentuzjazmowany Franek rozglądał się energicznie po dworcu, aż wreszcie znalazł się w samochodzie i takim sposobem znalazł się w kolejnym mieszkaniu. Co prawda tylko na dwa dni, no i musiał posłużyć Czwartej jako poduszka, ale nie narzekał, bo przecież zobaczył taki kawałek świata! Tym bardziej, że wkrótce wyjechał już do ślicznego miasteczka (to było fascynujące doświadczenie, bo nigdy nie przebywał w tak urokliwym małym mieście, na dodatek wymienionym nie raz w nowej polskiej komedii!). Zabawił tam ledwie dwa tygodnie, jednak bardzo cenił sobie funkcję stróżowania przy prezentach świątecznych, wygrzewanie się przy oknie w promieniach zimowego (ale jednak) słońca, przesiadywanie w niezwykle wygodnym fotelu czy sesję zdjęciową na pożegnanie. No właśnie, pożegnanie. Franek absolutnie nie chciał wyjeżdżać! Nawet popłakał trochę! Musiał jednak wstać bardzo wcześnie tuż przed końcem roku i, dotarłszy do Rodzinnego Miasta Pani, wsiadł z Czwartą w pociąg i wyruszył nim w podróż do innego Dużego Miasta, w części Kraju, do której jeszcze nie zawitał. W pociągu Konduktor starał się przekonać Czwartą, że Franciszek również potrzebuje biletu, jednak jej słynna elokwencja uratowała go od tego. Tą samą elokwencją wykazała się też, kiedy jakiś Pan, przy wychodzeniu z pociągu, zapytał:
- Skąd ma pani takiego Łosia?
- Ano mam… - Franciszek nie mógł się powstrzymać od delikatnego uśmiechu.
- I dlaczego chce mi go pani oddać?
W tym momencie jednak opuścili pociąg i Franek, wtuliwszy się zapamiętale w cieplutką kurtkę Czwartej, postanowił z nią zaczekać na autobus. Skończyło się tak, że podjechał mikrobus, a Franek na kolanach Czwartej wylądował na samym jego końcu, w rogu, przy bardzo zimnym i mokrym oknie, otoczony mnóstwem zmarzniętych ludzi i nie mogąc ruszyć się o więcej niż pięć centymetrów. Zrozumiał wreszcie sens pewnej reklamy: Bilet na autobus: dwanaście złotych. Oczekiwanie na autobus: czterdzieści minut szczękania zębami. Podróż autobusem i wpatrywanie się przez dwie godziny w krajobrazy za oknem: bezcenne! Franciszek, mimo trudów podróży i zmarzniętego noska był wniebowzięty, tym bardziej, że znów znalazł się w ramionach Pierwszej, za którą zdążył się już stęsknić. Byli w restauracji, i wybrali się do kina! Franek nigdy wcześniej nie był w kinie, ach, jak tam ładnie! Tyle czerwonych krzeseł! I mówili o mieście, w którym był, mieście rodzinnym Czwartej! Ach! Och! Po tylu wrażeniach Franciszek zasnął już w autobusie do domu Pierwszej, nim się obejrzał, upadł na podłogę nie utrzymawszy się na siedzeniu. Już w domu padł na podłogę i zasnął kamiennym snem, a śniły mu się wszystkie cudowne wydarzenia ostatnich kilku miesięcy. Ach, ile on już przeżył ile zobaczył! I wiedział, że wkrótce wyrusza do Małopolski. Jej, jak to ładnie brzmi! Franciszek wiedział na pewno, że to jego podróżowanie jest sensem jego życia. I był dumny z tego, że jest Umiłowaną Maskotką Oficjalnego Forum Olgi Bończyk!


brak tytułu Gwiazda

Mocno padający deszcz i duża burza nie przeszkodziła dwóm osobom kłócić
> się pod budynkiem szpitalnym w Leśnej Górze
> - nie zwalaj wszystkiego na mnie! – krzyknął mężczyzna
> -przepraszam bardzo! Ale to nie ja porzuciłam cię jak ostatnią s****ę! –
> kobieta wrzeszczała jak opętana
> -Edytko, ja… - mężczyzna nie wiedział co powiedzieć
> -NIE ODZYWAJ SIĘ WIĘCEJ DO MNIE!!!
> Zdenerwowana wsiadła do samochodu i z piskiem opon odjechała spod
> szpitala. Zdruzgotany mężczyzna również wsiadł do samochodu i odjechał w
> przeciwną stronę..…
>
>
>
> Nie zważając na to, że jest ciemno i ślisko, jechała z maksymalną
> prędkością aż nagle straciła panowanie nad kierownicąÂ…Â…
>
>
> Wrócił do domu. Wyciągną piwo z lodówki i usiadł na kanapie. Gdy to
> zrobił zadzwonił jego telefon. Wahał się go odebrać, ale to zrobiłÂ…Â…
>
>
> Wpadł cały przemoczony na izbę przyjęć. Widok jaki zobaczył, totalnie go
> przeraził. Podskoczył do łóżka na którym leżała blada jak ściana ze
> smugą krwi na czole i z kołnierzem ortopedycznym na szyi Edyta.
> -Kuba, wyjdź – rozkazała jego żona, próbując odciągnąć zrozpaczonego
> męża od łóżka lekarki – jesteś przemoczony
> -nie wyjdę. Zostaw mnie… Edytko – pogładził delikatnie jej policzek.
> Otworzyła oczy i powiedziała cichym, zbolałym głosem:
> -nigdy ci tego nie wybaczę...ale chcę żebyś wiedział, że… cię… kocham… -
> straciła przytomność.
> -Edytko… Edytko obudź się – próbował ją obudzić.
> Sprawdził puls.
> - ONA NIE ODDYCHA! – krzyknął przerażony i zaczął jej robić usta- usta
>
> -Kuba… ona nie żyje. – powiedział Stefan Kubie, który od dziesięciu
> minut przeprowadzał akcje ratowniczą
> -nie… ona żyje… musi żyć! – robił masaż serca
> -Kuba… przykro mi. – położył mu dłoń na ramieniu.
> Wiedział co było między nim a Edytą w ostatnich trzech miesiącach.
> -niee... – rozpłakał się i osunął się na podłogę – tylko nie ona…
> dlaczego nie ja? To moja wina
> -Kuba co ty gadasz? PrzecieżÂ…
> wybiegł ze szpitala. Usiadł na mokrej ławce i popatrzył na niebo
> -Boże… dlaczego ty mi ją odebrałeś? Dlaczego nie mogłeś mnie wziąć z
> tego świata tylko właśnie ją?
>
> Nazajutrz Kuba skontaktował się ze szwagrem Edyty.
> - będziemy jak najszybciej – oznajmił go – mam prośbę…
> - załatwię wszystko. Nie martw się.
> -dzięki stary… i przepraszam cię, za to co mówiłem ostatnio.
> -nie ma sprawy…
>
>
> - Kuba od śmierci Edyty się zmienił. Chodzi zmartwiony, w ogóle nie śpi
> i nic nie je. Wziął urlop i załatwiał pogrzeb. – żaliła się Zofia
> teściowej
> -no cóżÂ… Kuba Edytę kochał i… - gdy spotkała zdziwione spojrzenie
> synowej, rzekła – pójdę do niego.
> Poszła do kuchni
> -co robisz? – spytała
> - Edyty siostra poprosiła mnie, żebym wygłosił mowę pogrzebową.
> Kompletnie nie wiem co ja mam napisać.
> - nie pisz nic. Najpiękniejsze słowa wywodzą się z serca.
> - czyli mam polecieć na żywca?
> -tak będzie najlepiej…
>
>
> padający deszcz nie przeszkodził wszystkim pochować najlepszego lekarza,
> najlepszą przyjaciółkę i najlepszą sąsiadkę.
> Na cmentarzu zebrali się wszyscy. Zaczynając od jej siostry kończąc na
> byłych pacjentach Edyty.
> - spotykamy się tu dziś – Kuba zaczął swoją przemowę – aby pożegnać
> lekarkę, sąsiadkę, siostrę, szwagierkę i ukochaną Edytę. Jej śmierć była
> dla nas wszystkim ciosem. Jest nam trudno pożegnać się z osobą, która
> pomogła nam w trudnych chwilach. Jesteśmy tu po to aby zaświadczyć, że
> na zawsze pozostanie w naszych sercach.… każdy z nas zapamiętał sobie
> Edytę inaczej… ja zapamiętałem ją z życia codziennego. Nasze wspólne
> troski, zabawy i martwienie się o przyszłość. Siostra zapamiętała ją
> jako osobę, na która zawsze mogła polegać tak samo jak jej szwagier i
> jej sąsiedzi. Przyjaciele wiedzieli, że zawsze mogą do niech przyjść i
> się wyżalić, tak samo jak jej pacjenci. Wiedzieli, że oprócz tego, że
> wyleczy to też porozmawia. Współpracownicy wspominają ją jako solidnego
> pracownika, przykładającego się do zawodu z którym spędzili z nią wiele
> wspaniałych chwil na stopie zawodowej jak i prywatnej. Dzięki niej
> zrozumiałem że w życiu należy się kierować sercem, ale niestety
> zrozumiałem to za późno. Była osobą troskliwą, wrażliwą i opanowaną
> kobietą ale zarazem kobietą spontaniczną lubiącą dobrą zabawę. Śmierć
> bliskiej osoby jest ciosem. Trudno jest pożegnać osobę, która była
> częścią waszego życia. Każdy się czuje teraz osierocony i pozbawiony
> swojej cząstki życia… gdy minie żałoba, każdy będzie miał na ustach
> uśmiech i będzie radosny… ale zarówno siostra Edyty jak i ja będziemy
> żyli w świadomości, że już jej nie przytulimy, nie pocałujemy…dziękujemy
> Ci, że byłaś z nami. Że dałaś nam te wszystkie dni kiedy z nami byłaś.
> Żegnamy cię dzisiaj, nie będziesz obok nas, ale będziesz w naszych
> sercach. … kochamy cię.…
>
>
>
> minął już miesiąc od śmierci Edyty. W wolnym czasie szedł na cmentarz,
> siadał na ławce przy jej grobie i mówił do niej. Raz tam przysną. Śniła
> mu się.
> Gonił ją po mocno zielonej łące. Byli ze sobą szczęśliwi. Nagle ona mu
> gdzieś zniknęła. Po chwili ponownie się pojawiła. Szła ku niemu z
> jakimś koszyczkiem. Ciał zobaczyć co w nim jest, ale obudziła go jego
> matka…
>
> Tak było przez kilka tygodni. Gdy już był blisko zajrzenia do koszyka
> ktoś go budził.
> Gdy wrócił do pracy po urlopie nie mógł się skupić. Stefan znalazł już
> kogoś na miejsce Edyty. Kobietę, po czterdziestce strasznie gadatliwą.
> Gdy Stefan się spytał jak się sprawuje nowa anastazjolog, wyszedł z
> pokoju lekarskiego trzaskając drzwiami. – strasznie za nią tęsknił.
> Postanowił coś zrobić, żeby się z nią spotkać.
> Gdy nie było nikogo w pokoju pielęgniarek, Kuba ‘ukradłÂ’ silne środki
> nasenne.
> Po dyżurze pojechał do mieszkania Edyty. Usiadł przy stole ze szklanką
> wody i pełnym pudełeczkiem tabletek. Po chwili leżał nieprzytomny na
> podłodze……
>
> Otworzył po woli oczy. Edyta siedziała koło niego i głaskała go po
> policzku, a na twarzy miała delikatny uśmiech. Wyglądała przepięknie.
> Rozejrzał się wokoło. Był na łączce. Tej co mu się śniła.
> Chciał coś powiedzieć, lecz Edyta położyła palec na ustach na znak, żeby
> nic nie mówił.
> Podała mu koszyk, który trzymała na kolanach.
> Zajrzał do środka. Spał w nim Ciapuś – szczeniak, którego dostał od
> Edyty w pierwszą rocznicę spotkania, który zdechł im po miesiącu z
> powodu choroby.
> Podniósł głowę. Nie był już sam z Edytą. Był tam tez jego zmarły ojciec.
> - czy ja… - bał się o to zapytać – umarłem?
> Kobieta pokiwała potwierdzająco głową i go przytuliła
> - przepraszam – szepnęła
> -nie… to ja cię przepraszam. to moja wina… to ja to wszystko zacząłem…
> - dlaczego połknąłeś te tabletki? – spytał jego ojciec.
> - dla ciebie – zwrócił się do Edyty – moje życie bez ciebie jest bez
> sensu, ja…
> -wiem. Widziałam..
> -ałć – złapał się za klatkę piersiową – co jest?
> -reanimują cię – rzekła – wróć do nich.
> -nie. Ja chcę zostać z tobą.
> - uparty jesteś – westchną ojciec – powinieneś wrócić.
> -NIE! – krzykną – ja chcę tu zostać.
> Wszyscy umilkli. Słychać było cichutkie chrapanie psa z koszyka. Dziwne
> uczucie w klatce piersiowej Kuby znikneło. …
>
> Mogłoby się wydawać, że żyli długo i szczęśliwie na zielonej łące. Nie
> było kłótni, nie było deszczu. Tam cięgle świeciło słońce……
>
>
> KONIEC
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:24, 06 Sty 2009    Temat postu:

oj ja gratuluje naszemu jury, bo decyzja nie byla latwa!! wszytskie trzy sa cudowne, Zosiu a twoje o Franciszku poprostu, az minka sie smieje do monitora
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zielone-trampki
Gość






PostWysłany: Wto 12:43, 06 Sty 2009    Temat postu:

Ja też wam dziewczyny gratuluję Mruga
Powrót do góry
Ag@
fan



Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 391
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:38, 06 Sty 2009    Temat postu:

Gratulacje!!! ;**

PaBia popłakałam się prawie na samym końcu... ;*
Zosia <hahaha> dobre! fajne masz pomysły Wesoly
Gwiazda jak zawsze swietnie ;*


Ostatnio zmieniony przez Ag@ dnia Wto 16:25, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smerfetka
przyjaciel forum



Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:36, 06 Sty 2009    Temat postu:

A ja chcę dwóm z Was coś powiedzieć nt. opowiadania, mam nadzieję, że przyjmiecie i pochwały i troszkę krytyki Wesoly

PaBia - moja znajoma zawsze mówi, że muzyka musi ja zranić. Mnie zraniło Twoje opowiadanie. W jak najbardziej pozytywnym znaczeniu Wesoly Na początku miałam trochę wątpliwości co do treści, ale na końcu mi się szczerze mówiąc łza w oku zakręciła. I wiem, że nie tylko mi Jezyk werdykt był jednogłośny.
Trochę mnie przeraziły błędy, ale wysłałaś poprawione więc nie miałyśmy wątpliwości Mruga

Gwiazda - treść ciekawa, w dodatku zawierająca moje niespełnione marzenie o połączeniu Edyty i Kuby Wesoly Ale robisz sporo błędów. Wiem, że nie wszyscy są ortograficznymi mistrzami, ale są i na to sposoby - pisz w Wordzie, który podrkeśla błędy lub używaj MozilliFirefox - to tak na przyszłość Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nusia714
bywalec



Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:34, 06 Sty 2009    Temat postu:

Dziewczyny, gratulacje naprawdę! Opowiadania sa booskie! ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
fan



Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WhiTe rOOm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:38, 06 Sty 2009    Temat postu:

Boże,Boże, Boże.... xDDD
Cytat:
,,Fanki winne śmierci’’...Ten nagłówek...,,Olga Bończyk przedwczoraj około południa zginęła w wypadku samochodwym
omgg xDD Booże broń !!!! xD mi to nawet przez gardło nie przechodzi xD
Cytat:
Łoś. Franek od razu zrozumiał, że to jest to. Nie był reniferem. Był łosiem. To nic, że pochodził z Wioski Świętego Mikołaja. To nic, że na paragonie, na który rzucił okiem zanim Pani schowała go do torebki, pisało „renifer pluszowy”. Franek wiedział już, kim jest. Teraz mógł się tylko zastanawiać, czym na co dzień zajmują się łosie.
<hahaha><hahaha>
Cytat:
Spał w nim Ciapuś –
<rotfl> xDD
...ogólnie rzecz ujmując xDD zgasiło mnie xD dwa razy była mowa o śmierci Wesoly boje się wyciągać wnioski z tego xDD
ale ff`y bardzo pomysłowe Wesoly
btw dlaczego ff gwiazdy ma taki kosmiczny zapis Wesoly ?:DxD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oalka
fan



Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 341
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:55, 06 Sty 2009    Temat postu:

Dziewczyny.. wszystkie genialnie Wesoly
PaBia.. .. brak mi słów.
Skończyłam czytać i: -o..cholera..
wbiło mnie w fotel. na prawdę.
Gratuluję ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:48, 06 Sty 2009    Temat postu:

Y...Czemu ja się dowiedziałam ostania? Lol Nie no, gratulacje dziewczyny. I nasz Franuś się nawet doczekał opowiadania o sobie. Ja też płakałam, jak pisałam i dlatego były błędy Wesoly Andzia, nie mów, że konkurencja była do niczego, bo nie była Jezyk . Wiecie co...tak mi jest...dziwnie Lol Szczerze mówiąc, to myślałam, że mnie zatłuczecie, albo coś gorszego, za ten pomysł, ale na szczęście żyję Wesoly

Ostatnio zmieniony przez PaBia dnia Wto 18:51, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smerfetka
przyjaciel forum



Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:29, 06 Sty 2009    Temat postu:

Madeline, nie wiem dlaczego taki ma - taki do mnie doszedł (zapis) a ja nic nie poprawiałam, bo to tak, jakbym sobie z Pana Tadeusza wykreśliła kilka zwrotek i dopisała własne Jezyk
No. Nie ingeruje się w sztukę i już Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
fan



Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WhiTe rOOm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:18, 06 Sty 2009    Temat postu:

Cytat:
to tak, jakbym sobie z Pana Tadeusza wykreśliła kilka zwrotek
aa to nie głupi pomysł Wesoly szybciej by się czytało xD
Cytat:
Szczerze mówiąc, to myślałam, że mnie zatłuczecie, albo coś gorszego, za ten pomysł, ale na szczęście żyję
zatłuczemy? za co:D pomysł oryginalny, dobrze napisane Wesoly ...ale zaklinam na wszystko, żeby nie miał przełozenia w rzeczywistości xDD!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:37, 06 Sty 2009    Temat postu:

a ja bym to Twoje Paula opowiadanie inaczej interpretowała, nie doslownie. i jak dla mnie jest to zapowiedz, ze sie nigdy nie rozlecimy, zawsze bedziemy. Razem bedziemy patrzec jak dobijaja kolejni uzytkownicy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:28, 06 Sty 2009    Temat postu:

No jasne. Ja to muszę chyba dramaty zacząć pisać Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mada
Gość






PostWysłany: Wto 22:51, 06 Sty 2009    Temat postu:

Dostałam tylko adres Pauliny... PaBia, Zosia czekam na adresy na gadu.
Powrót do góry
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:37, 06 Sty 2009    Temat postu:

Kurcze PaBia... to jest.. e... CUDNE (muszę słownik znaleść Wesoly )
Zosiu Twoje też :* ::*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KONKURSY!!! Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin